
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
"Know what's crazy? This shit is just all a dream". Jesteśmy uzależnieni od produkcji Pi'erre'a Bourne. Chwalimy Playboia Cartiego. Słuchamy w opór dużo Future'a. Zachwycamy się Thuggerem. I słusznie. I bardzo dobrze. Tak powinno być. Ale nie zapominajmy o MŁODYCH WILKACH trapu, bo z nimi nigdy nic nie wiadomo. Weźmy na przykład Lil Keeda – na karku zaledwie 21 lat, a na koncie już 4 mixtape'y (zwłaszcza przy Keed Talk to 'Em zatrzymałem się na dłużej, ale nic nie poradzę, gdy słyszę takie wałeczki jak "Player", "Nameless", "Balenciaga" czy "Blackout"), debiutancki album i przyszłość przed sobą. Long Live Mexico to właściwie obowiązkowa pozycja dla fanów ambientowego trapu, bo nie dość, że Render nawija tu jak wariat (to taka nowa wersja Thuggera), to jeszcze doskonale dobiera podkłady (lista producentów to też niezły rozpierdol). Godzina ze streamem na Spoti ucieka w zastraszającym tempie, więc trzeba mocno uważać. Ze swojej strony mogę jedynie wskazać kilku moich faworytów: utkany z punktowego synthu "Rockstar", pulsujący trap-narkotyk "Million Dollar Mansion" od pana Bourne'a, skondensowany do dwóch minut "HBS" z chorym podkładem brzmiącym jak komputerowa awaria, skryty za brunatną chmurą "Pass It Out" ulepiony przez samego Metro Boomina, zatopiony w oparach dymu "Higher N Higher", czy całkowicie pokurwiony słodki pop-trapowy koszmar "Just A Dream". A i closer też W DECHĘ. Polecam, ale mam nadzieję, że słuchacie już od wakacji. –T.Skowyra
Kaytranada skleił bit do "Jheeze" – numeru otwierającego EP-kę Lauren Faith – wschodzącej brytyjskiej gwiazdy (mind my words). To dobry pretekst do dopisania kilku linijek w żenująco ubogich względem producenta archiwach Porcys. Celestin dość szybko wyrobił sobie markę i charakterystyczny styl, których dotychczasowym ukoronowaniem było 99.9% – album, który zgodnie z piłką red. Barszczaka wkrada się u mnie właściwie na każdą imprezę od paru lat, którego dopieszczone do perfekcji partie basu regularnie śnią mi się po nocach. Niech mnie chuj, jeśli nie przeczytacie o nim przy okazji zbliżających się podsumowań dekady, no ale ja nie o tym. Opener świeci tu najjaśniej i nie jest to jedynie zasługa produkcji. Faith momentami brzmi jak wyluzowana Arianka, chwilami czaruje kontrolowaną zmysłowością na miarę tuz 90'sowego r&b, słowem rządzi i dzieli. Drugi indeks uznajmy za przyjemny, choć trwający trochę za długo kawiarniano-windowy przerywnik, i na zakończenie tego skromnego zestawu otrzymujemy kolejny brylancik. Refren "D.M.T." przez sekundę przypomina o mocy dwuletniego już "Samurai" z jaką chorus może górować nad utworem, żeby zaraz zawrócić nas do zwrotki krętą, boczną ścieżką. Pochodząca z Londynu wokalistka nie odkrywa wszystkich kart – i dobrze, słyszymy się już w większym gronie na kolejnych wydawnictwach. –S.Kuczok
Pan Borges już od jakiegoś czasu pozostaje na zasłużonej emeryturze, ale zamiast dziadzieć, wciąż pisze piosenki, które są poza zasięgiem młodych indie harcerzy. Rio Da Lua nie jest oczywiście tak olśniewającą kolekcją piosenek, jak te z lat 80. czy końcówki lat 70. i mało ma wspólnego z tym, co obecnie dzieje się w popie, ale to wciąż materiał znamionujący niebywałą klasę i kompozytorski talent Salomão. Już na wejściu dowodzi tego tytułowy, fruwający w tęsknych gitarowych obłokach numer. W ogóle fani Deerhuntera (chociażby "Flecha Certeira" brzmi tak, jakby Bradford Cox sięgnął po mniej oczywiste akordy) czy Clienetele powinni zwrócić uwagę na ten niepozorny album. Bo nawet jeśli zmiany tonacji w pięknej balladzie "Inusitada" nie zaskakują jak kiedyś, to posłuchajcie sobie intro "Antes Do Tempo" i zwróćcie uwagę na moment wysokości 0:12 i porównajcie to z obecnym, do bólu przewidywalnym indie z US. –T.Skowyra
Kto spodziewał się kontynuacji shoegaze'owych peregrynacji pewnie czuje się lekko oszukany, bo Ledesma postanowił wrócić do ambientu. Ja ani nie czuję się oszukany, ani nawet zawiedziony tym faktem, bo akurat terytoria, jakie Amerykanin kreuje na Tracing Back The Radiance są mi dość bliskie (zwłaszcza, że w tym roku słucham sporo statycznej, ilustracyjnej muzyki). Te trzy tracki znajdujące się na albumie bardzo łatwo można wpisać w kontekst muzyki Stars Of The Lid, Bing & Ruth, Keitha Fullertona Whitmana, "późnego" Eno, czy chociażby skrytego gdzieś w cieniu Jonny'ego Nasha, więc chłodnej, a zarazem łagodnej medytacji, do której tak często lubię uciekać. Nie ma tu miejsca na jakieś odkrycia i przełomy, jest za to ponad czterdzieści minut dostojnego, kojącego relaksu, który pomoże uporać się z chwilami trudym do zniesienia upałem, ale też przyda się w walce z zasypianiem. Czyli wszystko się zgadza. –T.Skowyra
Shay Lia to kolejna dziewczyna znakomicie odnajdująca się w r&b. Koleżanka Kaytranady (pamiętacie chyba "What's Your Problem") po serii singli wreszcie ułożyła coś większego. Jej EP-ka Dangerous to siedem tracków skaczących sobie z gracją po przyjemnych terenach dziewczęcego r&b: opener kradnie show dzięki wymuskanym syntezatorom w stylu pana Celestina (choć to wcale nie on odpowiada za tło), 90sowe "Voodoo" z Buddym nieśmiało zaprasza na parkiet, "Blue" przenosi nas do ambientowego schronu, w wycofanym dance'owym wolniaku "Good Together" mamy podkład trochę schowanego Pomo, a ostatnie numery to już pełen elegancji soundtrack do imprezowania. Wszystko to sprawia, że Shay zasługuje na więcej uwagi, a przy odrobinie szczęścia być może uda jej się zawojować mainstream. Życzę jej tego z całego serca. –T.Skowyra
Skoro ukonstytuowano już taki gatunek, jak dub poetry, to najwyższy czas, by Jordan Dreyer zbudował podwaliny poezji skramzowej. Nowe La Dispute jest tak obfite w melorecytacje, że trudno polemizować z recenzenckim przedsłowiem Iana Cohena, w którym nazywa Panoramę post-hardcore'owym audiobookiem. Chłopacy z Michigan ozdobili bowiem deklamowane strofy seriami dźwiękowych eksplozji, a nie na odwrót. Dużo tu historii i indywidualnego dramatu mogącego posłużyć za całkiem niezły scenariusz do jakiegoś amerykańskiego filmu z gatunku road movie (dyptyk: "Fulton Street I" oraz "Fulton Street II"). Tak niesłychanie tu molowo, że chciałbym to wszystko spryskać Dez-Derem i już nigdy nie być smutnym. Zwłaszcza w podniosłych momentach jazzującej progowości, kiedy uczucie żałości przytłacza, a ja uświadamiam sobie, że oto, drodzy państwo, mamy wreszcie do czynienia z prawdziwym emo dla dorosłych. –W.Tyczka
Na ring wskakuje wątła Brytyjka i w 35 minut rozpierdala 2019. Otwierającym "Offence" pluje pod nogi kolegom po fachu i nonszalancko przeciągając samogłoski na zawadiackim, gitarowym bicie wyzywa na pojedynek. Jej przewagi nie budują jedynie agresywne momenty, czyli rozkrzyczany, megafonowy "Boss" i jadowity "Venom", ale również melodyjne, chwytliwe śpiewajki z Cleo Sol, Chronixxem i Little Dragon. Same podkłady doprowadziłyby do rychłego nokautu. GREY Area dźwięczy trip-hopem (takim masywnym atakiem hehe haha), r&b, popem, a zamyka się saxem. Dzięki temu eklektyzmowi trudno o monotonię. Dziewczyna w pełni urzeczywistniła swoją dewizę "Women can be kings" i że lepiej jej nie lekceważyć, bo do wagi piórkowej zdecydowanie nie należy. –N. Jałmużna
Ci Australijczycy udowadniają, że punk jeszcze nie zdechł i być może nie przeżywa drugiej młodości, ale czasem przekazuje coś niegłupiego. Ekipa z Sydney nie dość, że ostro piłuje, to jeszcze z głową – garażowy jazgot błyskotliwe łączy z celną społeczną satyrą, a na dodatek wzmacnia ją nieco apatyczną charyzmą frontmana. Pomyślcie sobie o krytyce testosteronowych patologii zderzoną z cynizmem bohaterów Breta Eastona Ellisa. Przesłuchajcie i podawajcie dalej, bo szkoda by ten projekt przeszedł bez echa. –Ł.Krajnik
In A Paravental Scale jest pierwszą z trzech zapowiedzianych na ten rok EP-ek przedstawiciela Hyperdub mających złożyć się na zatytułowany Flush Real Pharynx longplay, którego motywem przewodnim ma być kreślenie paraleli między pejzażem nowoczesnych miast a architekturą przestrzeni wirtualnej. W celu realizacji tego konceptu zalicza Gamble zwrot ku błyszczącym, starannie zaprojektowanym soundscape’om, rezygnując przy tym z pokrzywionych rytmów znanych z Mnestic Pressure i wykazując spore jak na własne standardy zaangażowanie melodyczne. Podmuchy retrofuturystycznej, ambientowej uwertury szybko ustępują miejsca migoczącym arpeggiom "Folding" i "Moscow", grzęznącym ostatecznie w motoryzacyjnej mozaice "BMW Shuanghuan X5". Dalej mamy odsyłające do hipertekstualności Motion Graphics "Chant" oraz "In The Wreck Room" brzmiące jak coś z Cocoon Crush Objekta wrzucone w ryzy nadpobudliwych hi-hatów. Wreszcie zamykające "Many Gods, Many Angels" zwalnia nieco tempo, z jednej strony amortyzując skumulowany dotychczas niepokój, z drugiej jednak stanowiąc swoisty cliffhanger przed tym, co czeka nas na kolejnych wydawnictwach – i choć nigdy nie byłem wielkim fanem Brytyjczyka, to po In A Paravental Scale muszę przyznać, że nie mogę się tego doczekać. –W.Chełmecki
Wystarczy chwila i już wiadomo, że ziomeczki grają w tej samej stylistycznej lidze, co ich patron Thugger. A skoro Młody Zbój mocno zbastował z tematem, to warto posłuchać Drip Harder, bo w tym roku ukazało się niewiele tak równych trapowych materiałów (przynajmniej tak wychodzi z moich obliczeń). Tu właściwie każdy track jest do rzeczy, Lil Baby i Gunna (zwłaszcza melodyjne flow tego kolesia zdobyło moją uwagę) uzupełniają się znakomicie na zgrabnych i całkiem wymyślnych podkładach (które dogląda zza konsolety niejaki Turbo z ekipą). Znajdziecie tu coś ze stylówki Playboia Cartiego ("Business Is Business" lub "Deep End"), jest miejsce na smutno-depresyjne joity w typie Future'a ("Belly"), pojawiają się echa nagrywek Lil Uziego ("Style Stealer"), a nawet niemal cloud-rap ("Seals Pills" z rozmarzonym bitem Playmakers). Chyba najbardziej thuggerowym kawałkiem w zestawie (a mamy przecież "My Jeans") jest tytułowy "Drip Harder" z zacinającym się samplem gitary. Dla mnie to w zupełności wystarczy, więc z przyjemnością rekomenduję odsłuch, jeśli jeszcze nie mieliście okazji. –T.Skowyra
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.