Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Czy ci goście powinni jeszcze kogokolwiek obchodzić? Sięgnąłem po płytę, być może mając w pamięci dobre wrażenie, jakie wywarł na mnie zeszłoroczny singiel (ten zdążył kompletnie wyparować mi z głowy) i okazuje się, że na piętnastolecie kariera Brytyjczyków niejako zatacza koło. Junto najbliżej do ujęcia taneczności z początków twórczości Buxtona i Ratcliffe’a. Widać, że duet bacznie przygląda się młodym rodakom i próbuje nadążać. Niestety mocno konkurencyjnych produkcji jest tu ledwie kilka. Do tych można zaliczyć "Unicorn”, "Never Say Never”, czy "Buffalo”. Ludyczności raczej podziękowano, tej jednak udaje się czasem zdominować parkiet i zdarza popsuć zabawę. Na szczęście dotyczy to głównie albumowych średniaków. Sporo tu natomiast ducha najntisów, trochę dziadowania (intro, "Mermaid Of Salinas”), a bliżej końca potrafi też wkraść się nuda. Jednak przynajmniej połowa tracklisty jest warta zachodu, więc klepnąć panów po plecach nie zaszkodzi. -K.Pytel
Boogie niemal na samym wstępie albumu uprzedza, że nie lubi ratchet music, prężenia muskułów i selfie z jointami. Leniwe flow dobrze koresponduje z faktem, że debiutancki materiał wydaje dopiero w wieku 24 lat (jest starszy np. od Maca Millera). Na Thirst 48 nikt się nie spieszy, sam przy pierwszym kontakcie z tym mixtapem byłem trochę zawiedziony nieprzesadnie karkołomnym stężeniem linijek do zapamiętania i lekką rozlazłością niektórych kawałków. Gdy już wczułem się w neosoulujący wajb, było tylko lepiej – Boogie to raper porównywany do Chance’a dosłownie przez wszystkich, wychowujący samotnie dziecko ziomeczek nawijający o jednej miłości dla prawdziwych kobiet, laidbackowiec na poziomie i kolejny po Micku Jenkinsie kandydat do listy najciekawszych mixtape’ów roku. Wysoka piątka dla mojego człowieka Caleba Stone’a – nagramy coś, wierzę. -Ł.Łachecki
Mrocznych historii Boryny na bitach Auera ciąg dalszy, tym razem z gościnnym udziałem Pezeta (co on tu robi ze swoim flow, gość chyba może już rapować jak tylko zechce, ciągle utrzymując mistrzowski poziom) i PLN Beatza. Kciuk w górę bez słuchania jakby, ale mimo wszystko polecam wcisnąć play. Aha, tak, Borixon dał jedną zwrotkę z błędem gramatycznym i refren, a Pezet zrymował flotą-gablotą. I co z tego? -K. Michalak
Nudziarz, filozof i oblech sumują się i wyciągają średnią. Po czym odejmują polot. Nudaaaa! –F.Kekusz