Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
P - Krótka Piłka - Albumy
-
Payroll Giovanni & Cardo Big Bossin Vol. 2
(3 kwietnia 2018)Druga odsłona Big Bossin i już wiadomo, co będzie po części pełniło rolę letniej ścieżki dźwiękowej. Pochodzący z Detroit Payroll do spółki z producentem Cardo (który portfolio ma mocarne: robił podkłady dla Travisa Scotta, Kendricka czy Migosów) powracają do wychillowanego królestwa bitów i przez niemal godzinę wydają rozporządzenia na g-funkowych warunkach. I to właściwie wszystko, co chcę wiedzieć o tej relaksującej płytce, a jeśli miałbym się do czegoś przyczepić? Wiadomo, że gdyby lekko przyciąć tracklistę, to byłoby jeszcze lepiej, ale highlighty zdecydowanie rekompensują całkowity odbiór ("Stack It, Stash It", "Plug You", "My Lifetime", "Chills" czy mój ulubiony "5's and 6's"). Dlatego ja już czekam na maj, czerwiec czy lipiec, żeby sprawdzić Big Bossin Vol. 2 w warunkach, do których został stworzony. Choć i bez letniej aury wchodzi wybornie. –T.Skowyra
-
Pearson Sound Pearson Sound
(13 marca 2015)Pierwszy longplay brytyjskiego producenta to kolejna część poszukiwań, mająca na celu odnalezienie się w rzeczywistości i stworzenie dźwięku na miarę obecnych czasów. Próba uformowania brzmienia, które mogłoby być uniwersalne dla 2015 roku. Oczywiście tylko w kategorii elektroniki "poszukującej”, "eksperymentalnej”. Choć być może jest to moja nadinterpretacja, bo przecież podobne rzeczy tworzone są od lat (industrialnie zabarwiony UK Bass, think Shackleton, a zresztą sam David Kennedy na scenie też nie jest nowicjuszem), to ulegam jednak wrażeniu, że ta muzyka bardzo mocno próbuje być aktualna, współczesna. I akurat ten zamiar spełnia dość skutecznie. Niestety – to bardzo ostrożna i bezpieczna próbka bardziej awangardowego podejścia do tematu. Utworom na debiucie londyńczyka brakuje indywidualnego rysu, charakteru, o nikłych wartościach kompozycyjnych już nie wspominając (co przecież wcale nie musi być regułą, co pokazał choćby nasz polski Phantom). Wszystkie kawałki są do siebie podobne, próżno tu szukać szerokiego zróżnicowania środków czy nastrojów. I nie zrozumcie mnie źle – nie jest to zła płyta, słucham jej z przyjemnością, faktury i brzmienia tu stosowane intrygują, a całość mimo wszystko potrafi wciągnąć. Nie upatrywałbym jednak w Pearson Sound tworu w jakikolwiek sposób istotnego, wpływowego czy po prostu rewelacyjnego materiałowo. Całkiem przyzwoita płyta. –A.Barszczak
-
Pejzaż Ostatni Dzień Lata
(9 lipca 2018)Był kiedyś taki film... Ale tym razem pomówmy o muzyce: Bartosz Kruczyński ma coś dla tych, którzy ciągle tęsknią za duetem Ptaki. Jego projekt Pejzaż to niejako kontynuacja Przelotu, ale w znacznie bardziej wychillowanych, niemal balearycznych warunkach. Taki album, który najlepiej zapuścić podczas plażowego relaksu albo przy jednym z wakacyjnych popołudni. A więc znowu mamy całe tony nostalgii i góry retromanii, a wszystko to sprawnie wkręcone w dance'owe bity – sporo instrumentalnego hiphopu po myśli DJ-a Shadowa ("Miasta Mrok" albo "Tyle Znaczeń"), dyskretne vapor-post-disco ("Uważaj Jak Tańczysz" albo "Z Drugiej Strony Świata"), ale jest i balearic-ambient dla kontrastu (chociażby "Ucieczka"), więc pod względem nastroju całość prezentuje się świetnie. I choć przyznam, że znacznie bardziej wolę Kruczyńskiego w house'owym projekcie Earth Trax oraz pod aliasem Phantom, w którym zajmuje się "szeroko pojętą taneczną elektroniką", no ale nie można odmówić Ostatniemu Dnia Lata uroku. –T.Skowyra
-
Pendant Make Me Know You Sweet
(20 lutego 2018)Make Me Know You Sweet to najnowszy album Briana Leedsa – twórcy, który pod szyldem Huerco S. zdobył serca miłośników wyrafinowanej elektroniki, uwodząc ich najpierw outsider house'em najwyższej próby, a potem nieoczywistym flirtem z bardziej finezyjną estetyką. Tym razem zdolny producent przybrał kryptonim Pendant i postanowił dopisać odrobinę zaskakujący ciąg dalszy do dwóch dzieł wydanych w 2016 roku. Wynikiem odważnych kreatywnych decyzji jest ponad godzinna, siedmioczęściowa refleksja na temat gatunkowych możliwości oraz ograniczeń uprawianej przez niego sztuki. Kompozytorski repertuar autora Colonial Patterns nabrał intensywnego smaku, śmielej niż do tej pory włamującego się do świadomości odbiorcy. Zniknął gdzieś definiujący poprzednie wydawnictwa pastelowy oniryzm, robiąc miejsce dla wręcz klaustrofobicznych impresji. Za tajemniczymi tytułami poszczególnych utworów kryją się historie opowiadane przy pomocy dusznej narracji, przywołującej na myśl obraz nocnego wędrowca powoli konsumowanego przez zgiełk miejskiego pejzażu. Zaktualizowana wizja Leedsa jest unikalną inwersją ambientowych skojarzeń, interpretującą specyficzne brzmienie, stosując mocno bezpośrednie środki wyrazu, w porównaniu z dorobkiem konserwatywnych mistrzów tego fachu. –Ł.Krajnik
-
Tristan Perich Noise Patterns
(31 października 2016)Płytka z materiału izolacyjnego z połączeniami elektrycznymi: 0.000 645 16 metra kwadratowego, czarny mat. Do tego: Tristan Perich – mistrz minimalistycznym form na przecięciu galeryjnego sound artu i muzyki sensu stricto. Dźwiękowa materia wzięta na tapet: nie video-game chiptune, jak w przypadku 1-bitowej symfonii ze stemplem 2010, a hałas oraz estetyka clicks and cuts. Efekt: power noise Russella Haswella zapisany w kodzie binarnym. Noise Patterns to fascynujące słuchowisko stojące w opozycji do pompatyczności produkcji, maksymalizacji doznań słuchowych "trapiących" dzisiejszych artystów zarówno z peryferii mainstreamu, jak i tych znajdujących się w jego ścisłym centrum. To, co wskutek kiepsko przyswajalnej przez ogół gatunkowości miało pełne prawo spalić się na panewce i pozostać jedynie insajderską zajawką inżynieryjnie pojmujących muzykę głów, finalnie okazało się być niezwykle przystępnym materiałem – płytą pełną nieoczywistych rozwiązań rytmicznych, ciągłych zabaw z formą "cage'owskiej" nieokreśloności, w obrębie chałupniczej soft-kakofonii, która pochłaniana w całości – "na raz" – nie przyprawi o ból głowy nawet największych przeciwników jakichkolwiek struktur skonstruowanych tylko i wyłącznie z całej palety szumów i trzasków. –W.Tyczka
-
Perturbator New Model
(17 października 2017)Synthwave, podobnie jak inne internetowe fenomeny, charakteryzuje się raczej krótkotrwałym terminem przydatności do spożycia. Będący wyrazem miłości do Johna Carpentera nurt, seryjnie płodzi twórców łatających swe kompozytorskie braki rozbuchanymi manifestacjami nostalgii. Na szczęście James Kent vel Perturbator udowadnia, że z estetycznych odłupków ostatnich dokonań Cliffa Martineza można też skonstruować coś nietuzinkowego. Najnowsze dzieło francuskiego producenta to pastisz na surowo, przyprawiony chropowatością industrialnej architektury oraz chłodem zardzewiałego aluminium. Utwory na New Model są znacznie bardziej radykalne, niż dorobek jego kolegów po fachu. Autor zeszłorocznego The Uncanny Valley przebija miałki naskórek wybranej konwencji i rozsadza jej układ kostny od środka. Malowniczość tych mrocznych, syntezatorowych pejzaży, zdradza także niezwykły narracyjny zmysł artysty. Każdy z sześciu cyberpunkowych poematów opowiada zapierające dech w piersiach historie, potrafiące zamienić nocny spacer w futurystyczną odyseję, stymulowaną przez dźwięki płynące ze słuchawek. Wygląda na to, że nareszcie doczekaliśmy się spadkobiercy Fabio Frizziego, który potrafi zaintrygować kogoś spoza kręgu Youtube'owych wyznawców trzeciej części serii Far Cry. –Ł.Krajnik
-
Petite Noir La Maison Noir / The Black House (EP)
(7 grudnia 2018)Albumy wizualne to nie tylko Beyoncé i Frank Ocean. Tierra Whack mogła w tym roku zaimponować swoim projektem Whack World, jednak dla mnie podium należy się La Maison Noir / The Black House. Yannick Ilunga, znany także jako Petite Noir, to prawdziwe dziecko globalizacji. Wykorzystuje on swoje życiowe doświadczenia i polityczne poglądy, aby wykreować swój unikalny statement. "Noirwave", jak nazywa swoją twórczość, celowo przecina osobiste, polityczne i kreatywne granice. Jest to muzyka, w której hip-hop i r'n'b przeplatają się z futurystyczną elektroniką i afropopowymi brzmieniami. Teledysk sponsorowany przez Red Bull Music South Africa jest znakomity pod względem estetyki i dyskursu. Teksty natomiast przeciwstawiają się złemu samopoczuciu i motywacji, skupiając się na tym, jak skierować pozytywną energię w kierunku dalszego rozwoju. Dla Ilunga bodziec do tworzenia sztuki i kultywowania jego postawy politycznej jest misją na całe życie, niezależnie od uznania, czy prestiżu. Jeśli jego projekt Petite Noir można jeszcze nazwać niedocenianym, to nie na długo. –A.Kiepuszewski
-
Pezet Muzyka Współczesna
(7 października 2019)Ważny ośrodek polskiego rapu, liczne grono wiernych fanów, może nawet nowa jakość w hip-hopie znad Wisły i Odry. Co najmniej dwa bardzo dobre materiały. I chociaż dla wielu osób jest artystycznym (i nie tylko) trupem, nie można mówić o zawodzie – świetnie odnajduje się na trudnym bicie Auera i rzuca najlepszym wersem ("Moi ziomale się topią / Najszybciej ci wjebani w opio"). Tylko po co zapraszałeś Sokoła ("Hajs to flota"), Otsochodzi ("Sztuka to świnia"), Mesa ("Wóda to gouda"), Jana-rapowanie ("Gówno to kaka"), Kękę ("Stary to tata"), Taco Hemingwaya ("Żarcie to szama"), Piernikowskiego ("Zesrałem się / Jeszcze raz / Do chuja") i Pezeta, który zamienił szlugi na różowe włosy i Puszkina na Hugo-Badera ("Wszystkie twoje najlepsze wersy to cuty ze starych płyt")? Oki, reszta do chrzanu. Niby więcej się dzieje, ale to tylko Auer populistycznie miota się pomiędzy muzyczno-poważnymi podkładami i 2-stepem/house'em. Coraz nudniej na mieście Warszawa, ponieważ ukryty krzyk to Wrocław; w tym mieście ćpasz, gdy się cieszysz, i ćpasz, gdy jesteś smutny. Więc dlaczego tylko jedna zwrotka na twojej płycie, Osa, co? Włączcie klasyczne 123 i poważne poznaj ose, bo dobrze wiecie, że Muzyka Współczesna mogłaby być co najwyżej skipem. –P. Wycisło
-
Phony Ppl Yesterday's Tomorrow
(19 lutego 2015)Singiel "End Of The Night", który przybliżał niedawno Wojtek w Singlowych Rekomendacjach, był na tyle świetną zapowiedzią, że na styczniowy debiut brooklińskiej formacji Phony PPL czekałem dość mocno. I choć składowi nie udało się utrzymać wysokiego poziomu przez całą jego długość, to i tak ekipa trzyma fason. Spodziewałem się nieco więcej przebojowego funku w duchu Jamiroquai, a dostałem rzecz odwołującą się do stonowanego Stevie Wondera, Foreigh Exchange i tego typu grania. I fajnie, melodyjki i pady w "Smoke To Get Sober", oldschool i organiczny sznyt "Take A Chance", symbioza jazzowej eteryczności i rockowego romantyzmu (przesadnego, przyznaję) w "So Much Better", czy rozbudowany, wysublimowany jam "Compromise" — to wszystko świetne momenty. Jest tego więcej, bo smyczki w "Heldze" dziwnym trafem przypominają o Sunchild Thiefa, a "Rexer" momentami wskrzesza słynny "Childern Of Sanchez" Chucka Mangione. Szkoda tylko, że PPL nie postawili akcentu na zażerające refreny (weźmy chociażby "Statue Of Liberty" — zajebisty vibe, można tu zdziałać cuda, a wyszło co najwyżej średnio, bo numer nie miał z czego "odlecieć"), bo wyraźnie tego brakuje na Yesterday's Tomorrow. Gdyby to uwzględnić i nieco bardziej skondensować materiał (mimo wszystko trochę zbyt rozwlekły), wyszedłby prawdziwy sztos na miarę Authenticity powiedzmy. Także na razie zachwyty muszę odłożyć przynajmniej do sofomora, ale i tak jest czego słuchać i do czego wracać, więc tak czy inaczej mamy wygryw. –T.Skowyra
-
Pikers Regres (EP)
(11 września 2017)Autor mojego mojego ulubionego fragmentu w polskim rapie A.D. 2017 ostatnio nie zwalnia, i w ilości publikowanych tracków zaczyna konkurować już chyba tylko z LSO. Nie dziwi więc, że zeszłoroczna EP-ka przeszła trochę niezauważona.
Pikers na Regresie prezentuje się jako melodyjny TRAPISTA po linii Frostiego (hipnotyczno-kodeinowy highlight "Wybucham Powoli"), architekt elastycznego flow ("Jebać Trill") z niewymuszoną, intuicyjną nawijką na całkiem sensownych bitach (dziwacznie post-g-funkowe "Nie Znaczysz Nic"). Czyli w sumie nic nowego w tym temacie i absolutnie nie jest to tour de force tego rapera. Nie przeczę też, że przy tej ilości materiału można by dokonać nieco lepszej selekcji, ale mimo paru nierówności, warto poświęcić chwilę. Choćby dla subtelnego pojazdu na Taco. –J. Bugdol