Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
#JEZUCHRYSTE, Kubi, ale dałeś mistrzowskiego, psych-trapowego bita, którego nie powstydziłby się sam Mike Will Made It. Żabson z Multim też postradali tu zmysły i przepoczwarzyli się w polskich Rae Sremmurd. Mówicie, że chyba sufit zwalił mi się na łeb? Nieważne, bo ja lecę nad Waszymi narzekaniami jak Superman.
Miałam okazję współpracować z Kwaye, który okazał się być moim ulubionym kolaboratorem do tej pory. Zarówno jego głos jak i melodie są bardzo ponadczasowe. "I Go" jest jednym z moich ulubionych utworów Kwaye. Wokalne synkopy rytmiczne w drugiej zwrotce są tak genialne jak u pierwszoligowych raperów. Za to refren i hook nie wypadną wam z głowy przez jakiś czas.
ziomek jak myślisz, jak się nazywa najlepszy sławomir jakiego dała nam polska muzyka, dam ci podpowiedź, jego nazwisko nie rymuje się do słowa pała hehe
stary ja tę polską drużynę to przesłuchałem i obejrzałem z kilkanaście razy i ja wiem ziom, że ten klip jest przaśny, kombi zdecydowanie nie wjeżdża tutaj w miasto jak snoop i nate dogg w crazy ani nawet jak kennedy do dallas, potem mamy film instruktażowy jak jeździć po rondzie, kręcą to na jakimś orliku w godzinach od siódmej do ósmej rano kiedy akurat nie pilnował go trener osiedlowy, kupili za dużo czerwonego brystolu, bo zabrakło im już siana na inne sklejenie innych flag, a na ogłoszenie o casting do klipu odpowiedzieli jakiś stary typ, który w linkedin wpisuje zbieranie puszek za 3 zeta za kilogram oraz jeden gość, który wbił na plan w asortymencie red is bad lol
ale ziomek ja to rozkminiłem wszystko, o co tu chodzi, ten kawałek to jest jeden wielki fuck łosowskiego wymierzony w skawińskiego i tkaczyka, wchodzi wokal, myślisz że to skawiński, patrzysz na typa, hmmm, podobny do skawińskiego, ale to nie on, no bo gdzie jest ta jego równo wydepilowana bródka, no to chyba za zadanie go udawać, potem wbija plumkający na basie tkaczyk, który z twarzy wygląda jak manuel neuer, ale ma energię tadeusza mazowieckiego, czujesz ziom, on ich centralnie sparodiował hehe
wielki elektronik jedną soczystą bramą z kontrataku zamienił swoje stare mordeczki w automaty do lizania znaczków pocztowych, umiał nawet sklonować się na perkusji, wystarczyło mu pięć sekund i już słyszysz, kto ma styl, a kto jest tylko pozorantem, stary, oni nawet noszą czerwone katany jako hołd dla kraftwerk, a ta przejścióweczka na koniec to robi lepszą atmosferę niż peszko w kadrze, nawet krawczyk przeszef przyznaje, że w tej kategorii mundialowych piosenek wjebał z łoso z kombi 0:1 hehe

Nowy album Jacka trochę ssie, a trochę dobry też. Bity znowu pierwsza klasa, ale niestety najebane storytellingów jak u jakiegoś Sokoła, no i wszystkie gościnki do kosza (oprócz refrenu Gicika w “Lautpaku”). Okej, koniec marudzenia, bo mimo wszystko jest naprawdę niezłe, a idealnie wyważone, synth-future-g-funkowe "Slowmo" nie schodzi u mnie z ripitu. Kaz, byku!
Niestety nowy album Cudiego okazał się dla mnie pewnego rodzaju rozczarowaniem, oczywiście jest to płyta na niezłym poziomie, ale w porównaniu z Pushą T i Westem to druga liga. Niemniej i na KSG są utwory, które świecą własnym, oryginalnym blaskiem na nieboskłonie dzisiejszego rapu. Szczególnie minimalistyczne, nokturnowe nagranie tytułowe zasługuje tu na słowa pochwały. Zawsze gdy wrzucam tego psychodelika, to widzę martwych ludzi i nie mam nic przeciwko.
Szwedzki producent o węgierskich korzeniach swoim nowym, cieplutkim house-szlagierem usytuowanym na mało wybrednym, mechanicznym fundamencie najwyraźniej celuje w przebój lata wśród fanów niszowej elektroniki. Carpik, Kornél, dwa bratanki, i do tańca, i do szklanki.



No takiego Quebo to ja szanuję. Doprawdy, trudno nie zakochać się na zabój w tym poskręcanym niczym laseczki wanilii indie-sophisti-popie. Zadurzony po uszy DeMarco ma w rękach wykwintne, soft-rockowe Top(s)y.