
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Mój ulubiony obecnie producent sprawdza się również na odcinku solowym, czego potwierdzeniem jest wydana niedawno przez niego płyta. Wzruszające, slowcore'owo-trapowe "Ballad" to highlight z tego świetnego albumu, a zarazem piosenka, która może poszczycić się najbardziej romantycznym użyciem Skrrrt (1:07) w historii rapu. Jeny, jakie to piękne!
Better Persona znacie głównie z ejtisowych, romantycznych ballad, ale na euforycznym, bezpośrednim housiku Pabla, brzmi jak ktoś zupełnie inny, jak władca parkietu, a zarazem jak męska wersja Sally Shapiro. Co ja tu będę dużo pisał, ten utwór to wielka ogromna bomba imprezowa.
Brytyjska songwriterka wskakuje ze swoim kalejdoskopowym synth-weird-popowym numerem na wyższy poziom muzycznego wtajemniczenia. Ten porąbany, szkatułkowy kawałek absorbuje najlepsze fragmenty ze spuścizny Stereolab, XTC, Grimes, Joni i późnego Tciof. Zakochałem się w tym utworze, a głównie w jego olśniewającym mostku.
Miś Panda w absurdalnym, niedorzecznym klipie Deana Blunta znowu z ochotą pluska się w mętnej wodzie po Beach Boys. Chciałoby się ponarzekać, ale za bardzo nie ma na co, bo to dostojne połączenie wilsonowskich melodii z czymś na wzór muzyki konkretnej nie ma w sobie praktycznie żadnej skazy.
Ilu jest Kruli na świecie? Podobno trzech, choć niektórzy twierdzą, że sześciu, ja natomiast myślę, że jest ich ostatnio nieskończenie wielu. Jacob Allen wydaje się być kolejnym wiernym naśladowcą sławnego rudzielca. Jego nowy numer to mocno jazzujący, kawiarniany utwór dla zaprawionych w bojach ciem barowych. To taka piosenka, że nie będziecie pamiętać, co się wydarzyło poprzedniej nocy.
Po nabuzowanym Bedoesie czas na trochę kojącego wyciszenia w towarzystwie eterycznego, mitchellowskiego freak-folku Jessiki. Polecam tę allegrowiczkę.
Komentarz czytelnika (Krzysztof Cieślik): Jestem fanatykiem Auera, pół mieszkania zajebane Pezetami; i tak powiem: pan Paweł może rapować o niczym, zresztą, no powiedzmy sobie szczerze, tę historię w jakichś wariantach już dobrych kilka razy przybliżał, parę razy się zastanawiał nad życiem i wpadał w nostalgię spod znaku "wspominam stare dzieje jak składanki Volta", ciemną stronę miasta też opowiadał, tyle że co z tego, jak ja się pytam, gdzie jest płyta, bo może w grze nie brakuje utalentowanych koleżków, ale no kto robi to z taką pewnością siebie, tak SZTYWNIUTKO (musiałem). Dodatkowy plus za bycie na czasie ("to właśnie my, jak ćmy, młodzi, łysi i źli"). Jak mówi DJ Carpigiani: co tu rozkminiać, jest pierdolnięcie xD
Polski George Michael (zachowując wszelkie proporcje) po latach śpiewania mało zajmujących ballad, łapie za lejce i wsadza nas na wysokiego funkowego rumaka jamiroquaiowej, daftpunkowej maści. Impreza z Andrzejem? No kto by pomyślał?
Duchologia: W duchologicznym synthwave Polax słyszę, mimo pewexowo-kurortowego sztafażu, mniej Kombi niż italo disco z pierwszej połowy lat 80, powiedzmy a la wczesne nagrania Kirlian Camera. Jest to bardzo miła rzecz.