
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Hatchie dawaj ten album, bo już dostaje małego zajoba od czekania na niego. Najnowszy, mam nadzieję, że ostatni, jego zwiastun to zgrabne połączenie zwiewności Sundays z kanciastością bitu New Order.
Z tą fantastyczną dream-synth-electro-popową serenadą ponoć było tak, że Annie zamknęła się w domu i na okrągło słuchała nagrań Kylie Minogue. Co w połączeniu z uwielbieniem dla Cocteau Twins i Aphex Twina zaowocowało powstaniem rasowego szlagiera wielokrotnego użytku, który brzmi niczym dream-pop wystrzelony w kosmos. Moim ulubionym fragmentem tego syntezatorowym majstersztyka jest nieco brutalistyczny mostek, gdzie podskórnie daje się wyczuć nić porozumienia z disco polo, italo. Za tą przygodną znajomością stoi oczywiście chęć jej idiosynkratycznej reinterpretacji w stylu Panów lub Sally Shapiro. Hockeysmith robi, co ma zrobić.
Muchy (Piotr): Od 2013 w moim samochodowym odtwarzaczu jeździ tylko jedna płyta - CD/MP3, na której zmieściła się cała dyskografia Heckera do "Virgins" włącznie. Zatrzymuje się tam, gdzie ja wysiadam i rusza z tego samego punktu kiedy ja ruszam ponownie. Jakoś nie przyszło mi nigdy do głowy, żeby wrzucić tam coś innego. Znaczy - nie znudziło mi się najwyraźniej. Pomyślałem sobie, że gdyby poniższy numer trwał może ze dwa razy dłużej, zapewne z powodzeniem spełniłby podobną rolę - może nie na następne pięć lat, ale na pięć miesięcy co najmniej. Generalnie jak to u Tima - niby niewiele się dzieje, a jednak dzieje się W CHUJ.
Trochę fanuję temu sypialnianemu projektowi Petera Sagara. Najnowszy, jangle-loungowy utwór tego utalentowanego songwritera również trafia w me gusta. "Like Mariah" brzmi nieco jak DeMarco coverujący Durutti Column.
Elficka, efektownie zorkiestrowana ballada ukryta w gąszczu leśnych kniei. Trochę Björk, trochę wczesnego Goldfrapp, Julee Cruise, Nico, mógłbym tak jeszcze długo, tylko po co? Lepiej po prostu włączyć i dac się porwać holterowskiemu pięknu.
Julia przypomina o sobie baśniowym, nieco cocteautwinsowym art-dream-popem zwieńczonym bogato zorkiestrowanym, dysonansowym crescendem. Trudno się nie zakochać w tej eskapistycznej, odrealnionej peregrynacji
Rolują, kołują
Rolują, kołują
Cyganią, kantują
Cyganią, kantują
Skołują, zrolują
Chipsy skonsumują
Chipsy skonsumują
I znowu kołują, kołują, kołują
Król letnich bangerów nie zwalnia tempa i zaprasza na swoją synth-post-discową potańcówkę Sama Smitha, który tylko w takim anturażu jest cokolwiek wart (pamiętajmy o "Latch"). Wieczorne, z błyskotliwym wykorzystaniem skrawków kobiecego wokalu ("tonight" w roli puenty, swoistego ad-liba, how cool is that?) "Promises" może i trochę odbiega poziomem od wybornej współpracy z Dua Lipą, ale jako densflorowa propozycja na schyłek lata nadaje się świetnie.
a o tym włoskim obskurnym zespoliku dowiedziałem się poprzez jego kolaboracje z równie obskurnym zespolikiem szwedzkim, testbild!, który śledzę i kocham miłością mało platoniczną, obciągając większości wydawnictw. ale wróćmy do naszych makaronów. goście nagrywają przebogaty aranżacyjnie, posiekany rytmicznie prog-jazz, beznadziejnie zapatrzony w scenę canterbury, co ożenione z włoskim przelotem wokalnym niejednokrotnie brzmi groteskowo, ale zawsze frapująco. w marcu wyszła ich ostatnia i jak na razie najlepsza płyta, polecam całą, ten track to adekwatna próbka możliwości, no i jest w nim petter herbertsson z testbild! na rhodesie i wibrafonie. jeśli jedziesz do san remo, nie zapomnij wpleść we włosy zimozioła północnego o_O
Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.