Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Współlider Vesuvio Solo idzie na solo i bierze się za bary z yacht-folkiem o funeralnej tematyce. Takie piosenki o śmierci to ja kupuję.
Cholernie stęskniłem się za wiecznie nieobecną Cassandrą. Pierwszy tegoroczny utwór niedoszłej księżniczki minimalistycznego popu raczej nie umywa się do jej największych osiągnięć, ale wciąż pozwala żywić nikłą nadzieję, że coś z tej kariery jeszcze będzie.
Trzeci nieformalny członek Rae Sremmurd (pozdro Ambrocore) bawi się w jamajskiego Archy'ego Marschalla, który jedzie bmx-em do swojej niuni na londyńskich suburbiach. W czasach niesprzyjających warunków atmosferycznych lepsze nawet od solarium.
Zurbanizowane Inc. No World wieczorową porą w nienagannej interpretacji londyńskiego Franka Oceana. Przy tak magnetyzujących dźwiękach miasto faktycznie może nigdy nie zasypiać.
Prościutki lo-fi synth-pop instant o przykrym obowiązku udawania kogoś innego podbił lotem koszącym serca spragnionych naturalności internautów. Przyznam się bez bicia, że też jestem trochę urzeczony, pytanie tylko, czy na pewno piosenką.
Prawdopodobnie najważniejszy feministyczny manifest w tym ze wszech miar parszywym roku. Charli zajęta jest myśleniem o chłopakach, a ja ripitowaniem tego skandyzowanego, rozmiękczonego azjatyckimi wpływami post-EDM-u.