Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Kaja Klimek: Może nie jest to tak doniosłe dzieło jak "This is America", ale buja i świetnie się tego słucha jadąc autem, szczególnie jakimiś bocznymi trasami między Mrągowem a Augustowem. Radio Kierowców albo Troy and Abed in The Morning polecaliby. Poza tym tak.bardzo. doceniam motyw, że Childish Gambino to na serio pseudo, które Donaldowi Gloverowi wypluł Wu-Tang-Name Generator. Ja mam E-ratic Artist, całkiem spoko, nie powiem. ![]()
Trip-hop wrócił już na dobre na poptymistyczne salony, czego kolejnym potwierdzenien jest najnowszy, zmysłowo-reggae'owy numer Neneh, który szuka schronienia pod osłoną gwiaździstej nocy. Schrońcie się w cieniu lat dziewięćdziesiątych.
Nowa, ekscytująca wersja RnBassowego hitu Tinashe "2 On", równie prosta i równie przebojowa. Od kilku dni nie mogę przestać nucić frazy z refrenu. Czy to już miłość? Prawie.
Księżniczka crunk'n'b idzie na całego w rytmiczny, nigeryjski afrobeat, przy którym nie sposób usiedzieć w miejscu. "Śmiechawica, ze mną dupa dzika jak Afryka, odpala szluga, potem klika".
Witold Tyczka:
Dylan Baldi coś tam przebąkiwał, że nowe Cloud Nothings będzie sonicznym odpowiednikiem jego niedawnej fiksacji na punkcie bliżej niesprecyzowanej "energii". "The Echo of the World" odkrywa pierwsze karty dźwiękowej mini-rewolucji garażowych chłopców z Ohio. Trzy pierwsze minuty to swobodna interpretacja bardziej DIY/lo-fi fragmentów "cięższego" indie wczesnych Modest Mouse, która stanowi w zasadzie niezobowiązujące intro do części właściwej: czterdziestosekundowego, czystego skramz ewokującego czołowe figury amerykańskiej, krzyczanej sceny emo lat dziewięćdziesiątych. Przy tych dźwiękach lody Carpigiani topią się w zaskakująco szybkim tempie.

Louis trochę posmutniał, ale zupełnie mu to nie przeszkadza w komponowaniu kolejnych szlachetnych, bardzo ładnych piosenek, które dostarczają samych przyjemności wszystkim uzależnionym od niebanalnych progresji poptymistom. W drugim singlu promującym płytę w Brainfeederze (gość w końcu doczekał się należytego doceniania) gruntownie wykształcony muzycznie Kalifornijczyk stoi na kojącym rozdrożu między beachboysowskimi harmoniami a thundercatowskim jazz-soul-popem. Ten to ma szczęście, bo obojętnie w którą stronę pójdzie, to i tak będzie dobrze.
Dopiero niedawno odkryłam perełkę w postaci Cleo, która wpasowuje się idealnie w mój gust muzyczny. Momentami chórki i sam wokal przypominają Solange czy Lion Babe, przez co nie mogę przestać jej słuchać.
