
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Idzie wiosna, a wraz z nią wyłaniają się z domów rozentuzjazmowane emo-dzieciaki, które nie mogą się doczekać się, aby śpiewać o trudnych rozstaniach i swoich przemyśleniach około imprezowych. Remo Drive to świeżaki, ale zarazem twórcy jednego z lepszych longplayów power-popowych minionego roku. "Art School" i "Yer Killin’ Me", swoją niewinnością i genialnymi refrenami skradły mi serce i na stałe zagościły na playlistach. Choć ostatnio musieli pożegnać się z perkusistą, chłopaki nie patrzą się za siebie i idą za ciosem, czego owocem jest wydanie EP-ki dla Epitaph Records (słynnej wytwórni specjalizującej się w szeroko rozumianej muzyce punkowej). Znajdują się na niej trzy króciutkie, nośne utwory, które stanowią encyklopedię gitarowego popu w pigułce. Wszelkie smutki, wzdychania i żale zawarte w tekstach, przykryte są muzycznym lukrem i zgrabnymi melodiami. "Blue Ribbon" brzmi, jakby wzięto utwór ze środkowej fazy Beatlesów, przyśpieszono go, i zaaranżowano w stylu Modern Baseball. Być może nie są to utwory na miarę tych z debiutu, ale nieźle sobie radzą jako osobny twór, i z pewnością mogą zainteresować i przyciągnąć zwolenników tego mniej ambitnego, przyjemniejszego dla ucha emo grania. Nietrudno przewidzieć , że ta EP-ka jest pewnie zapowiedzią jakiegoś większego projektu. Na razie, niech służy ona jako krótka przystawka i niech pomoże łatwiej uwolnić się z zimowej depresji. –A.Kiepuszewski
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.