Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Trzeci longplay Mount Kimbie jest wyraźnym, acz nienachalnym zaproszeniem na manowce post-dubstepu, z jakiego do tej pory znany jest kolektyw. Jesteśmy zaproszeni w miejsce, w którym angielski duet na naszych uszach ewoluuje z początkowych koncepcji swojej twórczości, obecnych na dwóch poprzednich albumach. IDM przekształca się w emocjonalne IM i choć nie jest już tak tanecznie (a bardziej eksperymentalnie), można momentami, bez zbędnego skrępowania, potupać sobie nogą do tego dziwnego, garażowego synth-popu. Spodziewane, elektroniczne linie melodyczne przeplatają się z żywymi instrumentami, a szczególnym aspektem albumu są featuringi na jakie zdecydowali się Dominic Maker i Kai Campos. James Blake, który pojawia się na LP dwa razy – w wieńczącym album "How We Got By" i singlowym "We Go Home Together", nadaje ogólnemu klimatowi płyty swój esencjonalny charakter; King Krule w "Blue Train Lines" brzmi jakby był w swoim charakterystycznym, szaleńczo-twórczym amoku, a "You Look Certain (I'm Not Sure)", które współtworzy Andrea Balency, jest fantastycznym echem wczesnego Stereolab. Love What Survives jest próbą wyjścia poza nawias muzyki, którą da się opisać w liczbach skończonych – Mount Kimbie szuka i znajduje, ja jestem kupiona i rozsiadam się na tych kosmicznych manowcach. –A.Kiszka