Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
Morze Zgrzyty (EP)
(5 września 2019)Wczorajszy występ Morza w gdyńskiej Desdemonie to bodaj premierowe wykonanie Zgrzytów przed szerszą publicznością. I choć nie było mi dane wziąć aktywnego udziału w tym wydarzeniu, to "sceniczny debiut" trójmiejskiego zespołu wprowadził w naszych redakcyjnych kuluarach alarm trzeciego stopnia. Znowu nieco zaspaliśmy, bo o Morzu wypadało napisać w pełnym słońcu czerwca, kiedy światło dzienne ujrzała inicjalna EP-ka ansamblu.
Na całe szczęście materiał ten wcale nie cierpi na chroniczną meteoropatię. Śp. StereoMood miałby poważny problem z kategoryzacją dokonań gdańszczan, bowiem kompozycje te doskonale sprawdzają się zarówno "na plaży w Brzeźnie po zachodzie słońca" (co sugerują sami artyści), jak również w schyłkowej fazie lata, kiedy wszyscy udostępniają na swoich fejsbukowych tablicach wiadomo-który-utwór-Disco-Inferno. Starając się jednak jak najdobitniej opisać sound Morza, zdecydowanie najłatwiej posłużyć się wyświechtaną paralelą: instrumentalne, hałaśliwe Sonic Youth. Takie bez śpiewu Gordon, Moore'a i Ranaldo. Tyle tylko, że autorzy Zgrzytów transgresują. Gościnny występ saksofonisty Lonker See, Tomka Gadeckiego, każe zespołowi przemierzyć Bałtyk i spotkać się z jazz-rockowym odjazdem Fire! z okresu bliższej współpracy z Orenem Amabarachim. Odpowiednio "zakwaszony" gitarowo-perkusyjny drajw wypycha ansambl na peryferia psychodelicznego rocka, skąd bardzo blisko do rytualno-plemiennego odlotu BNNT zarejestrowanego w ramach płyty MULTIVERSE. Ostatni album Smoleńskiego i Szweda, wspierany zresztą przez dęciaki Gustafssona ze wzmiankowanego już Fire!, może stanowić pewien punkt odniesienia (RIYL). Morze uderza w podobną nutę, ale w wersji "odchudzonej". Z mniejszą ilością "drone'owatego" ciężaru, mułu i quasi-medytacyjnych pasaży. Ponadto, z ambiwalentnym stosunkiem do spektakularnych i patetycznych crescend, które niejednokrotnie spisywały na straty nawet najlepiej zapowiadające się kompozycje rockowych eksperymentatorów (wystarczy przypomnieć karykaturalne wygibasy Swans z ostatniej dekady). Trudno się zresztą dziwić, że na Zgrzytach jest bardzo dużo "przestrzeni". Nad morzem zawsze jest przecież trochę więcej w skali Beauforta. Wiatr nie lubi zastygać w bezruchu. –W.Tyczka