Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Drugi album dvsn i znowu do scharakteryzowania proponowanych przez duet dźwięków możemy użyć określeń: subtelność i zmysłowość. Wydający swoje longpleje u Drake'a (który swoją drogą pomógł kolesiom przy napisaniu "Keep Calm") tandem nie czuje potrzeby zmieniania stylówki, czy nawet wprowadzania do niej radykalnie nowych elementów – woli utrzymać status quo, ale za to nie pozwala sobie na spadek wyrobionego poziomu. A więc, Morning After to ta sama przestrzeń podlanego drejkowym trapem klawiszowego r&b, szukającego swobody w romantycznym (czasem nieco egzaltowanym) neo-soulu. Całą konkurencję wyprzedza "Mood", czyli posągowy hołd dla D'Angelo, ale na przykład "Nuh Time / Tek Time" sprawdza się w roli chilloutowego umilania czasu, a "Can't Wait" czaruje niczym wolny taniec w opuszczonym klubie o piątej nad ranem, więc w całej trackliście czają się przyjemne jointy nadające się na "soundtrack do bezsennych nocy". Obadajcie. –T.Skowyra