Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Świeży, mocny głos na kobiecej scenie rapowej zrywa plaster niesatysfakcjonującego związku. Wyrazisty statement na zaraźliwym, iskrzącym bicie. #girlpower
Napiszę o utworze "Have Fun", ale przecież już o nim pisałem. Ok, to może o "No Harm", a nie, to jednak z 2017. No nic, biorę "Bail On Me", też pierwszorzędne.
Melancholijna, utopiona w pogłosach rozkmina introspektywnie nastrojonego rapera z Chicago. Chance The Rapper na krawędzi chandry.
Zapatrzone w chwalebną gitarową przeszłość trio z Nowego Jorku wyciąga to, co najlepsze z nastrojowego grania z lat 70. Dług zaciągnięty u Fleetwood Mac i The Carpenters spłacony z nawiązką.
Pytają mnie na indie-rockowym kwadracie, czy słyszałem już oficjalny debiut Soccer Mommy? A i owszem, ale niestety poza obdarzonym zapamiętywalnym riffem "Your Dog" nie pozostał w mojej bani nawet ślad.

Gustowny, romantyczny electro-pop rozpostarty na nęcącym, basowym groove’ie. Skacowany Bundick, który nie kupi Ci nowej sukienki.
Swae 3000 ku mojej uciesze nareszcie wybił się na artystyczną niepodległość. Człowiek hook na pierwszym solowym singlu odsłania przed nami swoje złamane trapowe serce, które szuka ukojenia w elektroniczno-synth-ambientowym anturażu. Wspaniałe, post-drake'owe granie.
Kalifornijski prestidigitador specjalizujący się w nokturnowym, lekko wycofanym disco daje kolejny błyskotliwy pokaz. Na widowni oklaskują go: wskrzeszony Prince, dumna Nite Jewel i zapomniany Juvelen.
Pogrobowcy NWA z przytupem wbijają się na zatłoczoną, electro-funkową imprezę. Powiew świeżości w trapowym getcie.