Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Duńczycy składają z rozsypanych na pięciolinii elementów przyjazny dla środowiska, a zarazem artystowski w wyrazie post-punk spuentowany eksperymentalną, nieco brutalistyczną kodą. Zamieszkajcie w szklanym domu razem niedzielnymi fanami Radiohead.
Futurystyczny, post-pcmusicowy synth-kawaii-pop o bezwarunkowej miłości na intergalaktycznym statku kosmicznym. Poptymistyczny Falcon Heavy wprost do Waszego bionicznego serca
Moskiewska gwiazda niezalowej sceny elektronicznej lekką ręką hipnotyzuje swoich sympatyków aphexowym, meandrycznym post-dream-dnb w niskiej rozdzielczości sonicznej. Post-soviet vibe w najczystszej postaci.
Czyżby objawiła nam się nowa Clairo? Wszystko tutaj się zgadza: fajna, bezpretensjonalna dziewczyna, leciutki, zelektryfikowany w pociętym refrenie bicik i tekst o miłosnych podbojach, o których nie powiecie rodzicom. Trochę złapałem crusha, część z Was też na pewno się zabuja.

Szkatułkowy, progresywny electro-pop, w którym łatwo się zatracić. Dziewczyny w swojej labiryntowej soniczności momentami zahaczają o cieplejsze, bardziej ludzkie wcielenie The Knife z wysokości Silent Shout. Carpigiani Darling Wannabes? Czas pokaże.
Uwaga, oddaję głos grupie rekonstrukcyjnej blurbów DJ-a Carpigianiego:
Baunsujący jachcik wypływa w romantyczny rejs po oceanie miłości w kolorze waty cukrowej. 30roc rozgrzewa atmosferę grą na słodkich flecikach.
Porządne post-drejkowskie r'n'b, w którym intymne ciepło spod znaku Jessie Ware ładnie kontrapunktuje ze szklanymi taflami podkładu.
Norweski król nowoczesnego disco zaprasza na swoje nadgryzione stylowym boogie włości wczesną Madonnę w mikroskali. House’owa apoteoza miłości rozciągnięta na 7 beztroskich minut.
Czwórka entuzjastów rozbuchanej przebojowości z Manchesteru całkiem nieźle sprawdza w roli opcji rezerwowej dla 1975. Gdzieś nad tym wszystkim unosi się również duch Tigercity. Świetna przygrywka przed daniem głównym, a może nawet wystarczy za cały obiad.