Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.

Cutler to jest mistrz, niby ciągle to samo, a jednak za każdym razem w punkt. W przywołującym dokonania Black Dog Productions "Pulsar" Lone niczym troskliwy, elektroniczny miś wystrzeliwuje w stronę słuchaczy wiązkę relaksującego, ciepłego ambient house'u o rave’owych odblaskach. Błogość, Orbital i patrzenie się w gwiazdy.
Naczelny śmieszek na brytyjskiej scenie muzycznej tym razem wciela się rolę modowego trendsettera. Warstwa liryczna jak zawsze trochę prześmiewcza, jednak minimalistyczny, balearyczno-house'owy bicik już zupełnie nie. Przymierzcie to!
Porzućmy na chwilkę poptymizm i zanurzmy się w jesiennej, pochmurnej balladzie Adrianny. Delikatny indie-folk w duchu Elliotta Smitha skrzyżowanego z Radiohead z dodatkiem Grouper.

"Spokojnie, zaraz się rozkręci"
Czołowa postać z ekskluzywnej galerii Carpigiani Darlings wraca z intymnym, post-aaliyahowym synth-popem skrytym w mroku samotnych nocy. Słuchajcie, jest taki czelendż, że musicie dać minimum trzydzieści lajków, bo inaczej Lolo dziś nie zaśnie.
Komentarz czytelnika (Paweł Wycisło): Typowy polski raper od miesięcy siedzi nad rosołem i zamiast pójść w ślady Larry'ego Birda z 18 sierpnia 1992 roku, nadal nagrywa muzykę. W międzyczasie Leh segreguje zapomniane widokówki z Gdyni, włącza odpowiednio melancholijny bit i przypomina, że prosty hook, charakterystyczny głos i charyzma wystarczą, by przykuć uwagę."Byliśmy gówniarzami – wszystko się wyolbrzymiało". Teraz jesteśmy dorośli, wciąż doceniamy dobry rap.
Z artystów, którzy niemal całą karierę grają z grubsza to samo, Matt Cutler należy do moich ulubionych. Jego boardsofcanadowy, rave'owy house zawsze robi mi dobrze, w każdych okolicznościach skłania do ripitu.
Wschodząca gwiazda brytyjskiej sceny muzycznej wzbija się w przestworza z urozmaiconym rytmicznie, nie w ciemię bitym synth-popem. W przyszłości będzie to duża rzecz, bądźcie więc z L Devine już na samym starcie.