Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
No takie reklamy to ja rozumiem. Jonze za kamerą, FKA kręcąca piruety i białasowskie, nieco eksperymentalne alt-r’n’b Paaka, czego chcieć więcej?
Nostalgiczna, airfrance'owa sampeliada Nicolasa Jaara przywodzi na myśl plądrofoniczną ekwilibrystykę The Avalanches. Nigdy nie śniłem, że ktoś zrobi to tak dobrze.
Od 3:18 polski singiel roku, a jeśli nie, to bardzo blisko tego miana, panowie i panie. Tako rzecze DJ Carpigiani, czyli ten typek od poptymistycznego fanpejdża, na którym wszyscy klikają “wyświetlaj najpierw”.
Może i nie jest to tak zjawiskowe jak "Good Good", ale wciąż żre jak zły. DJ Mustard zna się na swojej robocie jak mało kto.
Kolejna wariacja na temat epokowego "We Can't Stop", tym razem w wykonaniu fińskiej nadziei popu. Czasem niewiele potrzeba mi do szczęścia.
Ala Boratyn i Jakub Sikora wydostają się z ruchomych piasków popowej niedookreśloności i stawiają pierwsze kroki na pewnym gruncie zajmowanym przez Ducktails bądź Tops. Połyskliwy, bezpretensjonalny soundtrack do milosnych podbojów w blasku księżyca.
Jawnie queerowa, post-poważkowa modlitwa o deszcz meteorytów. Apokaliptyczna, dezintegrująca kompozycja rozchwytywanego Wenezuelczyka, od której dostaniesz obezwładniającego ataku paniki.
Każdy na swój sposób radzi sobie z kryzysem wieku średniego, niejaki Rosenberg np. wraca myślami do chwalebnych początków swojej piwnicznej kariery. Marzycielskie "I Wanna Be Young" to w istocie taki schizofreniczny, arielowsko pokawałkowany synth-pop at its finest.
Polscy AlunaGeorge z eksperymentalnym bakcylem wyczarowują postrzępiony, meandryczny electro-pop. W "Pilocie" najbardziej imponuję mi umiejętność uzyskania podskórnej przebojowości w obrębie kompozycji pozbawionej refrenu. Tak trzymać!
Landrynkowy, flourescencyjny synth-pop z mroźnej Norwegii o niedogodnościach związanych z rozstaniem. Szczególne upodobanie znajduję tu w efektowym podwójnym chorusie, który czyni ze mnie zakochanego astronautę.