Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Dżises, jakie to dobre. Pan Cole, czyli wafel Ariela i zapracowany producent, zapodaje jakiś kosmiczny, pokręcony yacht-funk, w którym zderzają się atomy Steely Dan, Jacko i wesołego Lopatina. Nieprzewidywalny i lekko spóźniony wakacyjny klasyk.
Cutler to jest mistrz, niby ciągle to samo, a jednak za każdym razem w punkt. W przywołującym dokonania Black Dog Productions "Pulsar" Lone niczym troskliwy, elektroniczny miś wystrzeliwuje w stronę słuchaczy wiązkę relaksującego, ciepłego ambient house'u o rave’owych odblaskach. Błogość, Orbital i patrzenie się w gwiazdy.
Latynoska Kate Bush naszych czasów zapowiada swój nowy album szerokim, klawiszowym gestem. Nadpobudliwy, delikatnie soulowy indie-pop szukający miłości w objęciach lśniących, ciętych synthów. I Wy zakochajcie się bez pamięci.
Tydzień z Yaeji? Skoro raz po raz wypuszcza tak dobre, pop-trap-house'owe numery, to nie widzę większych przeszkód. W przypadku "One More" okularnica z Seulu ponownie zaprasza nas na parkiet modnej, acz nieco opuszczonej dyskoteki na odludziu. Sam jestem ciekaw, co będzie wyżej, remiks czy to.
Robiący coraz większą międzynarodową karierę Japończyk roni łzy nad swoim rozstaniem w takt melancholijnego miksu bedroom-popu z emo-rapem okraszonego melodramatycznym, nawarstwiającym się refrenem o syntezatorowym rodowodzie. Wyglądała tak nierozsądnie, teraz to nieistotne.
Lo-fi indie-dance-funk w duchu hipnagogicznego DeMarco nawiedzany przez rzutki, sprężysty bas z końca lat 70. Mój człowiek Selfsteam kręci sushi takie, jakby sam był futomakiem.
"Palę sobie dope w Watykanie" vs. Kler Smarzowskiego. Kto nie był w Pogłosie, niech żałuje.
Naczelny śmieszek na brytyjskiej scenie muzycznej tym razem wciela się rolę modowego trendsettera. Warstwa liryczna jak zawsze trochę prześmiewcza, jednak minimalistyczny, balearyczno-house'owy bicik już zupełnie nie. Przymierzcie to!
Porzućmy na chwilkę poptymizm i zanurzmy się w jesiennej, pochmurnej balladzie Adrianny. Delikatny indie-folk w duchu Elliotta Smitha skrzyżowanego z Radiohead z dodatkiem Grouper.
Yaeji musi się skupić na świetnych remiksach, bo własne zajebiste kawałki i tak ma. Tutaj bierze prostolinijny, pcmusicowy numer Charli i robi z niego introwertyczny, lo-fi deep-house'owy bengierek. Możecie jej mówić Aphex.