Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Chiraq, Chiraq, Chiraq! Tajemnicą poliszynela jest to, że Vic Spencer, czyli gość z takim przebiegiem, biznesowym stażem czy pozycją w chicagowskim podziemiu dopiero teraz zaczyna pukać do drzwi szerszej siatki odbiorców, ustępując do tej pory miejsca młodszym (czy zdolniejszym? jeszcze nie wiem) kolegom: Mensie i Chance'owi. Na swoim bandcampie pisze, że The Cost Of Victory jest idealną propozycją dla fanów Dooma, Sean Price'a czy ODB i tak, tak, na pewno czuć tu pierwiastek każdego z nich, mimo że np. za tym drugim (poza Heltah Skeltah) w ogóle nie przepadam i nigdy nie kupowałem kultu jego ciętego języka. Inspiracja Doomem najbardziej uwydatniona jest w szkielecie podkładów do kilku pierwszych numerów na mikstejpie, gdzie zastosowane zostało to charakterystyczne, typowe dla Daniela operowanie samplami; zagęszczanie ich, powielanie, odtwarzanie, nakładanie na siebie i rozciąganie jednego motywu do granic możliwości, no i, co również bardzo istotne, poświęceniu kilku gościnek swojemu alterego – Vicowi Greenthumbsowi. Może nie skoczne, może nie energiczne, ale dzięki komiksowemu klimatowi dobre. Naprawdę dobre. –R.Marek