
-
Powell Sport
(19 października 2016)Zastanawiałem się całkiem intensywnie jaki kształt Sport przybierze. Nie oszukujmy się – tego rodzaju muzyka zazwyczaj niezbyt dobrze znosi format pełnoprawnego albumu. Aby wyjść obronną ręką z tej sytuacji Powell nieco rozwodnił formułę i ograniczył intensywność znaną z EP-ek. Czy można mu mieć to za złe? Cóż, zdaje mi się, że dzięki takiemu zabiegowi całość jest strawna i nie przyprawia o ból głowy (a przynajmniej mnie). Brzmienie jednak dalej opiera się na sucho zdigitalizowanych bębnach i gitarowych samplach wspieranych kanciastymi syntezatorami. Łatka "industrial techno" jest o tyle prawdziwa, co myląca. Debiut londyńskiego producenta nie ma zbyt wiele wspólnego z na przykład rozdającym karty w tym roku Perc. To raczej forma specyficznego kolażu, w którym nawet typowa dla gatunku motoryka nieustannie jest cięta i miażdżona. Całościowo Sport może nie porywa tak jak "Insomniac" czy "So We Went Electric", ale dalej pozostaje ciekawą, a przede wszystkim bardzo inną propozycją dla wszystkich potrzebujących od czasu do czasu uwolnić się od melodii. Bęc. –A.Barszczak