
-
Porches The House
(7 marca 2018)Styczniowa propozycja od Porches brzmi jak dosadny komentarz na temat aktualnej kondycji szeroko rozumianego popu. Te czternaście prostych piosenek ukrywa w sobie całkiem zmyślny koncept, którego zrozumienie jest kluczem do docenienia starań Aarona Maine'a i spółki. The House kontestuje cynizm oraz ironię, czyli elementy będące od kilku lat fundamentami przedsięwzięć czołowych przedstawicieli gatunku. Za kartę przetargową longplaya można uznać bezpretensjonalną celebrację banalności. Amerykańska formacja przyrządziła bowiem prawdopodobnie najbardziej beztroski elektropopowy koktajl tej dekady. Ich poczucie smaku wykracza poza nokturnalną wrażliwość forsowaną przez gwiazdy alternatywnego r&b. Skąpany w lukrze album to prawdziwy ewenement, szukający artystycznego spełnienia w prozaiczności. Naiwny autotune wokalisty wdzięczy się do nas w towarzystwie ślicznych melodii o wyjątkowo wysokiej zawartości cukru. Z kolei słowa płynące z ust reżysera tego przedstawienia, rozbrajają wręcz dziecięcą niewinnością. Jak się okazuje, czasem potrzeba "tylko" ładnych melodii, żeby zrobić odbiorcy dobrze. –Ł.Krajnik