
-
Playboi Carti Playboi Carti
(30 kwietnia 2017)Hajp wokół debiutu Playboi'a wyrósł w dużej mierze przez płytę Kendricka, która ukazała się tego samego dnia. Co myślimy o nowym wydawnictwie Mesjasza powinniście dowiedzieć się już niedługo, pozostańmy jednak przy ostatnim nabytku ekipy A$Apów. To, co rzuca się w ucho od razu, to fantastyczna robota producentów. Słowo: każdy podkład tutaj jest przynajmniej bardzo dobry, a w dużej mierze autentycznie zachwycający. W większości poruszają się w cloudowej estetyce, ale posiadają swój indywidualny rys: wejście gitary w "Location", robotyczność "wokeuplikethis*", flecik (na czasie) w "NO.9" to tylko przykłady. Czemu więc taka ocena mimo pewnego entuzjazmu z mojej strony? Gospodarz. W gruncie rzeczy nie mam nic przeciwko Cartiemu, "leci" całkiem przyzwoicie, nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że ta płyta to zmarnowany potencjał. Brakuje mu charakterystyczności, pomysłu, czegoś co by sprawiło, że miałbym większą ochotę tego słuchać. Całość momentalnie zlewa mi się w jedną całość. Zjadają go zresztą zaproszeni goście, Uzi czy Rocky. Pamiętacie jak z buta wjechał debiutancki mixtejp tego ostatniego? No właśnie. Playboy Roku? Nie tym razem. –A.Barszczak