Przegląd najciekawszych muzycznych premier ostatnich sześciu miesięcy 2023 roku.
-
Matmos Plastic Anniversary
(29 kwietnia 2019)Był dźwięk z oddziału klinicznego neurochirurgii (A Chance to Cut Is a Chance to Cure). Były dźwięki pracującego na pełnych obrotach bębna pralki marki Whirlpool (Ultimate Care II). Przyszedł wreszcie czas na najbardziej kontrowersyjne tworzywo XXI wieku – plastik. Matmos, na etapie konstruowania konceptu, zawsze porażali oryginalnością. Tyle tylko, że ta pomysłowość intrygowała na papierze, a z rzadka w dokanałowych FiiO. Można było kochać każdą wolną kończynę z osobna, a przy tym nigdy nie zafascynować się ciałem. Plastic Anniversary tylko potwierdza tę regułę.
Utwór tytułowy zachwyca mnogością dźwięków wydobytych z tychże ohydnych syntetyków. Orkiestracja IDM-owego potworka przypomina nieco Andy'ego z Toy Story próbującego sporządzić eksperymentalną partyturę ze swoich ukochanych zabawek. Ma w sobie trochę z opieszałych post-rockowych interludiów, tyle tylko że bez falsetu Jónsiego, jak również z powściągliwej elegancji czołowych rytmików garażowej konsolety. Chwilę wcześniej, ten absolutny highlight albumu, spotkał klaunów z telewizyjnego paradokumentu Felliniego. Niedorzeczne. Dalej: kuglarskie bubblegum bassy muśnięte twardą ręką awangardy ścierały się z ambientowymi paćkami. Doniosłe "Collapse Of The Fourth Kingdom", które każe wierzyć, że wspólnymi siłami pokonamy naszego największego wroga, leży odłogiem. Samo, jak palec – pośród niczego. Filler wskakuje zaraz za sztosem. No jakoś tak wyszło.
Na szczęście można pograć w grę. Chwycić za booklet i poszukać listy źródeł wszelkich dźwięków zarejestrowanych na Plastic Anniversary. Potem doświadczalnie sprawdzić, czy aby amerykańscy dżentelmeni nas nie oszukali. Raczej nie. Matmos nie kantują, bo są najlepsi. Szkoda tylko, że czasami chadzają na skróty i dlatego jeszcze nie wypuścili materiału w stu procentach odzwierciedlającego ich genialne umiejętności. –W.Tyczka