Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Latynosi to raczej ludzie, którzy rzadko się smucą: mają ten swój odwieczny karnawał w Rio, który czasem to chyba trwa przez okrągły rok – tak przynajmniej wyglądają w moim przekonaniu. Co w takim razie pół Ekwadorczyk mógłby robić w Asthmatic Kitty: labelu, który nie dość, że ma już wystarczająco przygnębiającą nazwę, to w dodatku włada nim król śmiechu przez łzy – Sufjan Stevens? Otóż okazuje się, że bardzo dużo może tam robić (np. wydać pięć albumów), bo i śpiewa w dwóch językach, i posiłkuje się południowoamerykańskim instrumentarium, ale i synthami rodem z północy. Czasem roztacza przytulne groovy, innym razem przeisatcza się w Arcę – mniej ekstrawertycznego, ale dalej jednak zglitchowanego. Private Energy jest jak w tytule – intymne, ale lubi czasem poeksperymentować z wyjściem na dancefloor. –A.Kania