Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nie wiem, czy kogoś interesują jeszcze losy tej kapelki, ale ja tam śledziłem ich nagrywki i mogę zakomunikować, że po mocnym obniżeniu lotów na albumach numer dwa i trzy, Pierce i spółka nagrali płytę najprzyjemniejszą od czasu długogrającego debiutu. Nie żeby jakieś przełomowe rzeczy się tu działy, ale wakacje wkraczają powoli w decydującą fazę, a jeśli przypadkiem brakuje wam paru tracków na urlopową plejkę, to zaraz podsunę parę propozycji. W otwierającym "Mirror" chłopaki coś tam próbują kombinować z rozkładaniem akcentów w zwrotkach, ale to refren z gumowym, skaczącym basem robi kawałek. Czwarty z kolei "Heart Basel" to typowy (przynajmniej w warstwie dźwiękowej) plażowy hymn Drumsów, w rozpędzonym "Your Tenderness" panowie do swojego repertuaru dodają solówkę na saksie, a w zamykającym całość "Abysmal Thoughts" zespół serwuje wielogłosową ucztę z powtarzaną z transowym zacięciem tytułową frazą. Bunkrów nie ma, ale i tak jest w porządku, okołopiątkowe rejony. –S.Kuczok