Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Gwizada Clamsa Casino zgasła niemal tak szybko jak zabłysła. Człowiek instytucja, jeszcze kilka lat temu najgorętszy beatmaker, człowiek współodpowiedzialny za sukces Lila B czy A$AP Rocky'ego, ojciec chrzestny całego cloud rapu po wielu latach wydaje w końcu pełnoprawny album. I co? Lipa. 32 Levels to tak zwany album producencki – jeden człowiek odpowiedzialny za warstwę muzyczną i tabun towarzyszących mu gości. Ani trochę nie zaskoczyło mnie, że dwa najlepsze kawałki, jedyne naprawdę mocne strzały w zestawie, w gościnnych występach prezentują nam wspomnianego już wcześniej Pretty Flacko oraz Vince'a Staplesa, którego Summertime '06 dało nadzieję prawdziwy powrót Clamsa do formy ("Norf Norf" anyone?). Żeby nie było nieporozumień – reszta nie jest jakoś specjalnie zła (no może poza "Ghost In A Kiss"), ale dosyć miałka i nudna, często brzmiąca jak jakiś niezbyt porywający naśladowca producenta z New Jersey. Rzecz tylko dla najbardziej oddanych fanów – choć oni poczują się rozczarowani, cała reszta może sobie odpuścić album i sprawdzić tylko "All Nite", wraz z jego ślicznym teledyskiem. –A.Barszczak