Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Chino Amobi to artysta, którego skromny dorobek balansuje gdzieś na pograniczu ciekawych możliwości i niewykorzystanych szans. Nie inaczej jest w przypadku PARADISO. Adept post-industrialnej sztuki układania dźwięków, po raz kolejny wymyśla sobie całkiem ciekawy koncept, ale realizuje go trochę po łebkach. Cyberpunkowa wiwisekcja współczesnego świata opiera się na recyklingu kilku mocnych pomysłów, pozbawionych odpowiedniej puenty. Narracyjna stagnacja tego futurystycznego spektaklu, każe nerwowo spoglądać na zegarek, mniej więcej w połowie drugiego aktu. Serwowany przez Chino, technologiczny horror show, traci moc oddziaływania również przez nachalnie wtrącany spoken word i gościnne kontrybucje wokalne. Dosłowność zaangażowanej, ulicznej filozofii pasuje do abstrakcyjnych, noise'owych kolaży jak pięść do nosa. Członek kolektywu NON znów obiecuje więcej, niż jest w stanie dać. Jeśli Amerykanin zawiedzie mnie po raz trzeci, to już nie będę miał skrupułów przed wykreśleniem jego nazwiska z mojej listy dobrze zapowiadających się młodych talentów. –Ł.Krajnik