Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Ze sporym opóźnieniem Charlotte Emma Aitchison podczepia się pod sztandary PC Music. Powołała nawet do życia własny label Vroom Vroom, w którym to właśnie wypuściła swoją najnowszą EP-kę. Taki ruch, choć wydaje się odważny, uświadamia tylko, że Charli jakoś nie do końca wie, w którą stronę podążyć – przecież grała już chartsy, gitarowy pop czy coś w rodzaju cloud rapu. Vroom Vroom to jej kolejna wycieczka, do której na pewno dobrze się przygotowała (wzięła ze sobą takie postaci jak Sophie czy Hannah Diamond), ale której efekt jest daleki do porywającego. Jeszcze na wysokości openera wszystko zdaje się być interesujące: zmutowane, fakturowe wtręty udanie korespondują z niewinnym chorusikiem, tworząc toksyczny związek. Duet z gwiazdeczką PC Music w obłąkanym ecstasy party "Paradise" zdominował Sophie, ale nie wydobył z siebie niczego, co wwierciłoby się do głowy. "Trophy" sprzedaje kolejne przekombinowane struktury od Samuela Longa, a kończący całość "Secret (Shh)" sytuuje się gdzieś pomiędzy całym tym vroomowym wariactwem. No więc mój audyt o EP-ce brzmi tak: fajnie Charli, że spróbowałaś czegoś innego, ale weź się wreszcie za zajebiste numery ze sztos refrenami, okej? –T.Skowyra