Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Okrzyk "Get back" i na otwarcie otrzymujemy odwołanie do złotych czasów disco, które w ułamku sekundy rozpada się na surowy bit. Temperatura spada poniżej zera, nie wchodząc jednak w paradę tanecznemu rozwałowi dziejącemu się na parkiecie. Alex Frankel dokonuje cudów poza łonem macierzystego kolektywu/duetu Holy Ghost! dostarczając wciągające 13 minut konkretnego grania. Mimo ograniczenia czasowego, znajdzie się tu miejsce na wyjątkowo nośne popowe refreny utrzymane we wrażliwym tonie, w szczególności w wymiatającym tytułowym utworze, a także na jedną niepotrzebną miniaturkę w stylu Vangelisa (tego utworu w kontekście całej EP-ki kompletnie nie rozumiem). Na zakończenie Alex przebija się numerem, będącym zagubionym soundtrackiem z alternatywnego Drive'a, w którym Gosling do rytmu skrajnie kiczowatego saksofonu, (który jakimś niepojętym dla mnie fenomenem wieńczy całość w bardzo urokliwy sposób) jest czułym, gadatliwym i wrażliwym kolesiem nie napier*alającym po ryjach napotkanych prostytutek. Jest bardzo dobrze, potańczmy sobie. −M.Kołaczyk