Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
To już druga płyta Afghan Whigs po reaktywacji i kolejny raz – zupełnie tak samo jak przy okazji Do To The Beast – myślę sobie, że trochę szkoda było porysować tę zamkniętą w pomnik, zwieńczoną opus magnum zespołu dyskografię. Z drugiej strony trudno wyrokować czy ten reunion to bardziej przyczynek do kombatanckich występów czy platforma Dulliego do hobbystycznego wydawania piosenek, ale też zachowajmy rozsądek – niech ma. Jeśli mówimy natomiast o tym drugim przypadku, trzeba zaznaczyć, że mamy do czynienia z zaledwie mglistym echem dawnych uniesień, a sam Greg przez lata wyraźnie stracił (przynajmniej w wersji studyjnej) na swojej charyzmie, sile i namiętności, co jest – jak słusznie komentuje jeden z użytkowników RYMa – ogromną stratą dla indie-światka. In Spades to płyta zupełnie bezbarwna, pozbawiona wybijających się pomysłów, taka do przesłuchania raz i nie wracania, a może nawet do całkowitego olania pod wpływem opinii jakiegoś losowego bozo z Porcys. Bo jeśli nie jesteście akurat oddanymi fanami, to raczej niewiele stracicie. –W.Chełmecki