Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Nie na darmo Samuel Obey ziomuje się z Jensenami – gołym uchem słychać (początek kawałka), że on również docenia oryginalne podejście po pisania i produkowania piosenek naszych ulubieńców. "Revolve" to zapowiedź pierwszego longplaya pod nazwą Sam O.B. i dużo wskazuje na to, że będzie to kolekcja pięknych piosenek. Podobnie jak "Common Ground", nowa propozycja songwritera uwodzi ulotnym feelingiem i całą garścią wymuskanych, delikatnych jak płatki róży hooków. Wokalnie Sam przypomina wręcz młodziutkiego, niewinnego Sufjana, więc na chwilę naprawdę można zapomnieć o tym, że koleś kroił tracki jako Obey City. I tyle: czekam mocna na sierpień i na cały Positive Noise, bo ten album zwyczajnie musi być znakomity. Innej opcji nie dopuszczam. –T.Skowyra
Jakiś, nie tak mały, czas temu napisałem krótką piłkę o innym utworze Pezeta, "Nie Zobaczysz Łez", który tak długo wisiał jedynie na Tidalu, że zdążyłem o tekście zapomnieć i nigdy nie ukazał on światła dziennego. A mimo mieszanych uczuć, moja reakcja była pozytywna, szczególnie w kontekście "Pragniesz". Niegdyś najlepszy raper w kraju, dziś przykry frustrat i chodząca reklama. Normalna, poprzednia reklama Sprite'a – spoko, nie mam nic przeciwko. Ale odcinanie kuponów od Dziś W Moim Mieście z Małolatem, nagrywanie tak oklepanego, nudnego, pozbawionego energii i jakiejkolwiek zajawki kawałka na lichym bicie Aurea nieudolnie próbującego naśladować bardziej pogodną twarz grime'u i rymowanie "fajki/lajki" jest po prostu smutne. Piszę to z pewną dozą wstydu, ale: bracia Kaplińscy – teraz to wy jesteście pragnienie. –A.Barszczak
"Two Thousand And Seventeen" is 2001 – tak można najkrócej zdefiniować najnowszy kawałek Four Teta. Na najnowszym utworze londyńskiego producenta nie znajdziecie śladów marzycielskiego vibe'u charakterystycznego dla cykaczy z There Is Love In You ani też nie doświadczycie intensywnych wrażeń rodem z progresywnego Morning/Evening, ale czy ktoś z nas nie miałby czasem ochoty na krótką podróż sentymentalną? W taki wojaż zabiera nas Kieran Hebden, zwłaszcza gdy stawia na synkopowany rytm, wycofany, downtempowy podkład i prześliczne serpentyny samplowanej gitary (harfy?). I choć "Two Thousand And Seventeen" w żadnym stopniu nie może równać się z dźwiękowymi ilustracjami zawartymi na Rounds, to i tak w pełni popieram takie mrugnięcia okiem w kierunku "starych, dobrych czasów". –J.Marczuk
Jedna z indie-pupilek krytyki powraca z nową piosenką, która prawdopodobnie zapowiada jej kolejną płytę. I tym, co podczas słuchania "New York" uderza mnie najbardziej jest totalna "zwykłość". Nie chcę pisać, że balladka jest "pospolita" czy "nijaka", bo w końcu refren jest całkiem ładny i miło – szkoda tylko, że całość brzmi jak wzorowy numer z rotacji Trójki. No i to tanie mieszanie delikatności z wulgarnością w tekście – nie Annie, to nie sprawia, że jesteś cool. Ale zupełnie nie zwróciłbym na to uwagi, gdyby w piosence rzeczywiście się coś działo. Dlatego jeśli tak ma brzmieć najnowszy album St. Vincent, to ja odpadam już w pierwszym tańcu. –T.Skowyra
Po raz enty uznanie, że nowy singiel Chaza jest "fajny" to dość leniwy zabieg. Jednak leserstwo jeszcze nigdy nie było tak usprawiedliwione jak przy "You And I". Prawdę mówiąc, nie przypominam sobie drugiego równie nieśpiesznie toczącego sie utworu Toro. Niemal ambietnowy podkład daje szansę na kolejne gatunkowe peregrynacje naszego bohatera, który tym razem zabiera nas w krainę współczesnego, wakacyjnego r&b. W zasadzie jest to autorska interpretacja tego co robi, dajmy na to, Bieber, tyle że, rzecz jasna, w wersji skrajnie introwertycznej i lekkiej. Mało się dzieje, mało się chce. Ale czy to źle? Nie dajmy się zwariować. Premiera Boo Boo już w ten piątek. –A.Barszczak
W Vinyl Williams drzemie niesamowity potencjał. Gdyby Lionel opanował sztukę układania równego materiału, to prawdopodobnie byłby jednym z naszych najbardziej ulubionych ziomków. Weźmy najnowszy numer "Ode To Eternal", który z gracją pływa po dream-popowych chmurach pomalowanych wyraźnym basowym pędzlem. Rozmarzony refren otwierający bramy do eterycznego, shoegaze'owego-progresywnego raju brzmi jakby ułożył go i wykonał sam Jorge Elbrecht. To zarówno wada (bo brak oryginalności), ale i zaleta (bo przecież to piękne granie). I w tym akurat wypadku będzie lepiej, jak minusy nie przesłonią plusów, bo tak właściwie, jeśli na chwilę zapomnieć o otaczającym świecie, okaże się, że tych minusów tak naprawdę nie ma. I to jest cenne. –T.Skowyra
Nie wiem, kim jest Manuel Joseph Walker z San Bernardino, ale już go lubię. "Dare" to kawałek dla wszystkich, którzy za początek dream-popu uważają "Lost In The Supermarket" albo marzą o DIIV w pogodniejszym, zwiewniejszym anturażu (think "Dopamine"). Janglujący, niemal przezroczysty drive gitar kontrowany jest przez bezwładne plamy basu i mógłby to być kolejny przykład generycznego revivalizmu, a jednak jak rzadko kiedy nie mogę oderwać się od tych pędzących, naiwnych melodyjek, odsyłających do czasów, gdy w głowach twee-dzieciaków dopiero zaczynały kiełkować idee eksperymentowania z dźwiękiem. Naturalnie nie ma co liczyć na genialny longplay, ale może warto będzie dać szansę Silence, którego premiera planowana jest na 20 lipca – ja przynajmniej sobie tego nie odmówię. –W.Chełmecki
Choć Haim zawsze był solidnym zespołem, to po odsłuchu ostatnich trzech singli muszę przyznać, że chyba szykuje się nam album znacznie lepszy niż debiut Days Are Gone. Choć "Little Of Your Love" na pierwszy rzut ucha jest niezbyt wyróżniającym się popowym rzemiosłem, to jednak warto dać mu szansę, bo po paru odsłuchach zdradza całkiem duży potencjał – zwłaszcza w sferze produkcji. Ilość detali, które przewijają się przez cały numer, czyli choćby zabawy synthowymi fakturami, uroczo wkomponowany country-motyw jako udany przykład dekontekstualizacji, ogólne bogactwo w aranżacji sprawiają, że chce się ten utwór ripitować odkrywając nowe szczegóły. Jeśli miałbym rzucić jakimś porównaniem, to pop o podobnych ambicjach w tym roku z zaskoczenia dostarczyło również Paramore i jestem pewien, że oba zespoły wzbogacą poptymistyczne podsumowanie roku na Porcys o nieco inne pierwiastki. –J.Bugdol
Zawsze cieszy, gdy w kraju matołów hołdujących kolesiom o twarzach wyglądających jak stopa pojawi się wytwór świeżego, popowego spojrzenia. "Pamiętam Cię" to już drugi taki przypadek na koncie duetu Kalina Hlimi-Pawlukiewicz/Max Skiba (a w przypadku samego Skiby już któryś z kolei – pamiętamy choćby "Planetarną Moc") – co prawda nie tak rzucający na kolana nieszablonową wizją i siłą oddziaływania jak kapitalne "Nawet Jeśli", ale też złapmy odpowiednie proporcje: mówimy o letniaku, a nie o chłodnym, głębokim wyznaniu. Utwór zaczyna się od silnego, ewokującego "Last Train To London" ELO groove’u i monotonnych deklamacji w zwrotce, by wybuchnąć w prostym, ale niezwykle wkręcającym się refrenie, który przy wulgarniejszej aranżacji miałby szansę zdobywać stadiony świata. Osiągnięta jest tu także maestria w operowaniu napięciem i właściwie jedyne do czego można się przyczepić to dość kiepski tekst, ale nie ma co się spinać, to szczegół. Czego chcieć więcej? Ano wiadomo czego: we wrześniu płyta, więc po prostu więcej takich piosenek. –W.Chełmecki
Skoro Wojtek pochwalił nowy kawałek kanadyjskiego duetu Exit Someone, to ja dodam tylko, że piękniejsza połowa duetu, czyli June Moon, również tworzy cudne rzeczy. Zresztą wiedziałem o tym od momentu zaznajomienia się z jej zeszłoroczną EP-ką wypuszczoną pod pseudonimem Forever. Na tym wydawnictwie znalazły się intymne, nieco wycofane piosenki w połączeniu ze zmysłowym wokalem, tymczasem "Falling" jest krokiem ku bardziej tanecznej formule nieśmiałego synth-popu. Wyobraźcie sobie onieśmielającą Kylie z Fever zmiksowaną z czułością i delikatnością Nite Jewel w produkcji Metro Area sprzed dekady (a w rzeczywistości za bity odpowiada Ouri) – takie wyważenie proporcji sprawia, że trudno mi się oderwać od tych zaledwie trzech minut muzyki. Więc oczywiście czekam na kolejną rzecz od Exit Someone, ale czuję, że w albumie z takimi piosenkami jak nowy singiel Forever zakochałbym się od pierwszego usłyszenia. A podobno EP-ka już w drodze, więc pozostało tylko cierpliwie czekać. –T.Skowyra