Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Wiele dobrego mógłbym napisać o tej piosence: zręczny bitmejking, czar, lukier, sprawność wokalna, wykurwisty hook refrenu, od którego nie sposób się uwolnić. Wystarczy jednak powiedzieć, że jednym z pierwszych skojarzeń dla "First Kiss" jest Just Like You Liz. Czy w 2015 roku istnieje lepsza rekomendacja? –W.Chełmecki
Odpalając ten kawałek, usłyszałem głos Tomasza Knapika i gdyby nie to, że telewizji nie oglądam już prawie wcale, to pewnie, zgodnie z zamierzeniem, poczułbym się swojsko. Tak się jednak składa, że internetowe życie zniszczyło mnie i ten, bądź co bądź, miły głos kojarzy mi się teraz raczej z takim czymś, co swoją drogą chyba celnie wskazuje na target tego, haha, utworu. No ale o ile o naszym lektorze narodowym mogę coś jeszcze rzeczowego napisać, to myśląc o "Pełni" na klawiaturę cisną mi się same inwektywy. Od napompowanego wszystkim żałosnego teledysku, przez dożynkową kompozycję i melodię w guście Golec uOkriestra, po sam absurdalny fakt obecności w tym Rodowicz (na czele z pięknym wersem o "głośnikach ledwo wytrzymujących tłusty bit"). Ratunku. Wracam do Równonocy :). –A.Barszczak
Bohaterka cudownego "Woo Weekend" ponownie wywołuje zachwyt. Tym razem popieprzonym przedrefrenem, którego nie powstydziliby się Hiatus Kaiyote, dodatkowo podkreślonym przyjemną monotonią zwrotki i refrenu. Takiego azjatyckiego popu nam potrzeba. –K.Babacz
Cudowne dziecko french house'u w jego EDM-owej odsłonie wydało wreszcie album i "Pay No Mind" to jeden z singli. A w nim septymy, czasem pożyczone akordy i jednocześnie absurdalnie chwytliwa melodia zdolna porywać stadiony. Z potencjałem na jeden z najczęściej repeatowanych numerów w roku, a już na pewno w sezonie letnim. –K.Babacz
Najnowszy side-project Nicka Basseta, amerykańskiego gitarzysty shoegaze’owych Whirr oraz Nothing (ongiś także Deafheaven), to ponoć hołd dla jego młodzieńczej fascynacji popową sceną twee-indie. Wieślarz zaprosił do współpracy dawną koleżankę z zespołu i razem postanowili stworzyć najbardziej sztampową i nudną popową piosenkę, jaką tylko zrobić się dało. Nawet w największym skupieniu nikt nie jest w stanie wychwycić choćby jednego nieoczywistego akordu w tej niesamowicie beznamiętnej kompozycji. Drugiego Belle and Sebastian z tego nie będzie, także nie pozostaje nic innego niż pogratulować Camera Shy powalającego singla podgrzewającego atmosferę oczekiwania na debiutancki longplay. –W.Tyczka
Długo wyczekiwany zapis koncertu Mitchów i Zbigniewa Wodeckiego wreszcie się ukazał. I właściwie kto był na Offie, podczas gdy Zbigniew Wodecki, "a Polish baroque pop composer famous for singing a children's cartoon theme", wraz z wypełnioną muzykami sceną odgrywał swój znakomity debiut, wie, że ten wydany koncert musi być zajebisty. Jakby ktoś naprawdę nie wierzył, to tutaj ma zapowiedź w postaci "Rzuć To Wszystko Co Złe", czyli openera słynnej już dziś płyty Zbiga. 1976: A Space Odyssey? Indeed. −T.Skowyra
Zacznę od dobrych wiadomości: Ariel wraca i podobno nagrał ponad 45 minut muzyki na potrzeby filmu Heaven Knows What. Gorsza jest taka, że jedyny kawałek, który faktycznie zostanie wykorzystany, nie zachwyca. Obraz będzie ekranizacją pamiętnika Arielle Holmes, w którym pisze o swoim uzależnieniu od heroiny. Adekwatnie do tematyki, piosenka jednocześnie wprawia w błogość zapętlonym bitem i letargicznie roztapiającymi się klawiszowymi melodiami oraz niepokoi psychodelicznie przetworzonym głosem Rosenberga (dość posępny jest też nakręcony telefonem komórkowym teledysk, w którym Pink i Holmes odwiedzają ponad 200 publicznych toalet w Nowym Jorku). Całkiem ładne, ale akurat od niego wymagam trochę więcej. –P.Ejsmont
Niedzielny poranek na facebooku przywitał mnie zalewem niezrozumiałych dla mnie dyskusji – jakieś mistrzostwa w siatkówkę były czy coś? Szybko ogarnąłem, o co naprawdę chodzi i z pewną podejrzliwością (wypadłem z eurowizyjnego obiegu mniej więcej wtedy, gdy Polskę miał reprezentować Danzel) zacząłem odpalać polecane kawałki. Zamiast przaśnego gówna napotkałem na kilka nowocześnie brzmiących numerów, wśród których obok "Rhythm Inside" Loïca Notteta najlepiej prezentował się utwór Aminaty Savadogo. "Love Injected" zbudowane jest na zasadzie wyraźnego kontrastu między oszczędnym podkładem w zwrotce i podniosłym refrenem, w którym łotewska twigs może się popisać umiejętnościami wokalnymi. Pozytywne wrażenia zaburza jedynie męcząca wokaliza kończąca piosenkę. Pasuje ona pewnie do specyfiki konkursu, ale nic nie poradzę na to, że tego typu zaśpiewy strasznie mnie drażnią. Mimo to czuję się mile zaskoczony i kto wie, może za rok zasiądę przed telewizorem i powysyłam smsy na swojego faworyta. –P.Ejsmont
Wrócił! Alan Palomo ze swoim Neon Indian może nie zmieniał oblicza popu, ale i tak fajnie spotkać się po paru latach i nadrobić zaległości. "Annie" pokazuje, że nie było u niego stagnacji i nudy, a w przerwie od intensywnej twórczości trwał nadal ogar tego, co się muzycznie działo wokół. W rezultacie już sam początek tego singla chwyta vaporwave'owym samplem, a okładka budzi skojarzenia z PC Music. Całość niesie słuchacza w rejony, dokąd zabierały nas poprzednie świetne single Neon Indian, czyli do jakiejś zamglonej wiosennej krainy, gdzie królują klasyczne popowe chwyty. Tym razem objawiają się one w reggae podbiciach podkładu w zwrotkach. Alan Palomo zawsze, bawiąc się modami, miał szerszą perspektywę. –R.Gawroński
Nazwisko Nabihah Iqbal pojawia się u nas chyba po raz pierwszy i tak się składa, że zaczynamy na dobrej stopie. Podchodziłem do tematu Throwing Shade kilkakrotnie celem sprawdzenia mini-hajpu, ale dopiero teraz muzyka Brytyjki do mnie trafiła. W jej odbiorze zawsze dominował u mnie casus Fatimy Al Qadiri, gdzie styl i intelektualna otoczka wypierają muzykalność, chociaż śmiało można było oczekiwać czegoś więcej. Inaczej stało się na pewno na “Honeytrap” – piosence, która najpierw sama wychodzi do słuchacza i dopiero potem powoli wciąga go w powleczony eterycznymi olejkami, intymny świat Kitty-rapu. Pozostałe utwory z Fate Xclusive raczej nie dotrzymują kroku temu singlowi, więc moje odczucia wobec tego projektu wciąż pozostają dość obojętne, jednak miejmy nadzieję, że Throwing Shade wyciągnie z tego odpowiednie wnioski. –K.Pytel