Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
FlyLo napisał wczoraj, że nowy album Thundercata zajebisty i ja mu wierzę. Single też to mówią: najpierw Bruner oddał hołd songwritingowi mistrzów z Clube de Esquina, następnie z pomocą zacnych gości pofrunął w przepiękną krzyżówkę białego soulu i soft-rocka, a teraz DAJE FUNK. Hard-funk, synth-funk, sophisti-funk, nazywajcie sobie to jak chcecie – ważne, że zażera. Jak rozumiem, "Friend Zone" to taki walentynkowy żarcik skierowany do mnie w kontekście coraz bardziej niezdrowej miłości do Amerykanina, ale co tam, nie obrażam się, a już niedługo widzimy się pod sceną na koncercie w ramach Wirld Wide Warsaw. Po takich piosenkach jak ta, nie jestem w stanie nie jechać. –W.Chełmecki