
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
W krainie bez treści i smaku to nadal polski rap jest królem. Serio, chłopaki, 2018 rok – na wersy o złocie i Midasie, ogniu i Prometeuszu czy składaniu i Bionicle można przymknąć ucho co najwyżej na bitwie freestyle'owej. Zatrudnijcie mojego znajomego w roli ghostwritera (napisał, że ma z tego bekę jak Diogenes), skorzystajcie z pomocy redaktor Kiszki, żeby parą paronomazji poratowała. I nawet symptomatyczne, że płyta ukaże się 13.04 pod tytułem Soma 0,5 MG, bo przecież "soma jest nieważna jako czysta fizyka", jak nawinął poeta. Mężczyźni są piękni, wytatuowani i bystrzy, a ja rzuciłem tylko kilka wersów o niczym, bo może jestem tym zwykłym typem, który odbija się w złotym zębie Kuby Grabowskiego, może "jestem jak jebany Juventus w Lidze Mistrzów", a może to tylko dobry gust. Ale podejdzmy do tego z otwartą głową jak Zeus i poszukajmy pozytywów: fajna okładka, kochani – P.Wycisło
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.