
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Muszę przyznać, że bardzo ucieszyła mnie wiadomość o powrocie Sade. Owszem, chłodna analiza, wspomnienie nienajlepszego Soldier Of Love, brak Matthewmana i świadomość, że to zespół, który od jakichś 20 lat nie nagrał nic więcej ponad "solidny chleb razowy", nakazywałyby dużą dozę sceptycyzmu. W głowie tliły mi się jednak różne smooth-jazzowe fantazje o kreatywnym nawiązaniu do przeszłości bez silenia się na geriatryczne odwzorowywanie współczesności. Nie da się? To przypomnijcie sobie zaskoczenie, jakim było Two Against Nature w roku 2000.
Cóż, ostatecznie zawód (ogromny) był do przewidzenia. "Flower Of The Universe" to nic innego, jak mierna kopia wszystkich akustyczno-balladowych wątków w twórczości Adu. Nie rozumiem, dlaczego zespół mający tak rozległe harmoniczne horyzonty, zdecydował się na powielanie pomysłów z "Haunt Me", czy gorzej – "Long Hard Road". Tak czy siak, hajs od Disneya będzie się zgadzał. Jedynym pocieszeniem może być to, że głos Sade pozostaje tak samo chłodny, jak kiedyś. –J.Bugdol
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.