
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Trochę zbieram szczenę z podłogi. Muzycy Jagi wciąż malują piękne pejzaże, ale tym razem idą o krok dalej, dorzucając do inspiracji Tortoise, Methenym i Reichem jeszcze jeden ważny zespół. Chodzi mi mianowicie o zespół Yes. Od dawna nie słyszałem takiego blisko dziewięciominutowego wymiatania (Martin Horntveth jest tutaj niczym Bill Bruford, mówię wam) dodatkowo wspartego znakomitym wyczuciem melodycznym. Dzieje się tu "dużo za dużo", wrażeń starczy na więcej niż kilka (kilkanaście?) przesłuchań, natomiast Norwegowie już mogą cieszyć się wysokim miejscem w mojej prywatnej czołówce najbardziej wyczekiwanych albumów tego roku. Poprzeczka jest zawieszona wysoko, bo What We Must oraz wydany w 2010 roku One Armed Bandit to znakomite krążki, ale po takiej zapowiedzi, jak "Starfire" jest duża szansa, żeby ją przeskoczyć! –J.Marczuk
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.