Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Basen, Flirtini, szorty, bikini, tylko nikt tu nie wbija na bossa, a już na pewno nie Dawid Podsiadło. No i nie ma basenu, szortów i bikini. Jest za to kolabo, które niestety wpadnie w ucho zaskakująco szerokiemu w naszym kraju fanbase’owi Cheta Fakera, który czasami bywa interesujący, ale zazwyczaj jednak nie. Jak rozumiem, dla Podsiadły to tylko taki skok w bok od rdzennego łojenia INDIE, ale nie sposób przeoczyć mielizn kompozycyjnych w jakich się tu tapla. Mimo wszystko wolałem jak zajmował się niegroźną planimetrią. –W.Chełmecki