
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Tak jest, to ta cnotliwa niewiasta z pękającego w szwach od intelektualnego napięcia reality show Ekipa z Warszawy. Jakby komuś dalej nic się nie kojarzyło — to ta od Trybsona. Więcej już nie potrafię pomóc, bo sam w zasadzie trafiłem na ten kawałek przez główną stronę YouTube'a. No cóż, kliknąłem, bo taki już jestem, choć dobrze wiedziałem kto zacz. Ale okej, słucham, wchodzi wymęczony saksofonowy motyw, a zaraz potem dresiarski beat wraz z Elizą. Taki polski "Problem" Ariany Grande, tylko znacznie bardziej cebulowy, nadający się idealnie do wielkomiejskiego klubu odwiedzanego przez chłopaków odzianych w ortalion i niewylewające za kołnierz dziewczyny z ordynarnym makijażem. I uwierz Elizko, że gdy tak sobie myślę o tej muzycznej próbie, automatycznie "wmawiam sobie, że jesteś chujowa", itp., ale jednak okazuje się, że to wcale nie taki fatalny song. Może podrasowany chórkami refren do zjawiskowych nie należy, to jednak nie można powiedzieć, że nie zostaje w pamięci. Serio, czemu wszystkie te nachalnie promowane polskie produkty (i nie chodzi mi wyłącznie o muzykę stricte komercyjną) nie mają przynajmniej takich chorusów? "Ale to nie o tym, nie o tym, nie o tym była mowa", więc wróćmy jeszcze do saksofonu, bo pod tym topornym motywem da się znowu odnaleźć fajne pady klawiszy. A gdy wchodzi funkowa gitara, najlepiej słyszalna tak gdzieś na wysokości 2:30, to robi się już całkiem ciekawie, rzekłbym, że nawet synergia się wkrada. Także chcąc nie chcą, muszę sprawiedliwie przyznać, że na uzależnienie nie ma szans, ale i tak blondyna się wybroniła. –T.Skowyra
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.