
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.
Gdzie się podział pierwiastek szaleństwa odpowiedzialnego za co-produkcję numeru Arki? Podkład brzmi jak żywcem wyrwany z jakiegoś najntisowego, amerykańskiego ghetto-rapu (hamujący samochód, drogowa kraksa – serio?) i gdyby nie interesujące, dość "ożywcze" sample dziecięcego płaczu oraz kilka brzmieniowych innowacji (począwszy od 2:30), to podkład ten śmiało można by umieścić w paczce instrumentali pierwszego lepszego internetowego beatmakera promującego się za pomocą platformy YouTube. Sam Dean Blunt w obrębie utworu porusza się raczej bez większych niespodzianek, tj. z charakterystyczną dla siebie flegmą i rzuca wersy jakby zupełnie na odczepce. Broń boże nie jest to żaden przytyk, bo niesłychanie cenię sobie charakterystyczny, wykształtowany już w czasach świetności Hype Williams styl Brytyjczyka, ale umówmy się – u czarnoskórego muzyka przede wszystkim chodziło o frapujące, nieoczywiste konstrukcje i momentami absurdalne dźwiękowe zestawienia. –W.Tyczka
Oddajemy hołd tej nieuchwytnej, nadal nie do końca rozpoznanej dziedzinie kultury i rozrywki.