SPECJALNE - Ranking
100 najlepszych singli 2010-2014

100 najlepszych singli 2010-2014

28 lipca 2015

Rae Sremmurd: No Type

060Rae Sremmurd
No Type
[Eardrummers, 2014]

Myślicie, że bez tego wałka powstałyby takie absurdalne (ale fajne) twory jak "Bitch Better Have My Money" Riri? No ja nie sądzę. Oszałamiająco dziki poziom muzykalności tych dwóch szalonych młokosów ("te dwie niecnoty to kłopoty") owocuje zaraźliwym jak ptasia grypa refrenem. Masakra, masakra. No i wiadomo – Mike WiLL, obok Mustarda czołowy obecnie wyciskacz hiciorów. Jakaś głębsza analiza? Nie wiem, po co – jeśli, drogi/droga Czytelniku/Czytelniczko słyszałeś/słyszałaś "No Type" (a na 95% tak było), to wiesz dlaczego tak lubimy tego jointa. To jest tak: zabawa, zabawa. Hit sezonu, a "No Flex Zone" równie dobre. Woo-woo. –Antoni Barszczak

posłuchaj »


SBTRKT feat. Roses Gabor: Pharaohs

059SBTRKT feat. Roses Gabor
Pharaohs
[Young Turks, 2011]

Przy okazji rankingu najlepszych singli 2011 roku Filip Kekusz napisał, że numer SBTRKT to "zupełnie niedziejowy, zwyczajny utwór, który zapomnimy w marcu, ale na razie niech nam robi bardzo dobrze". Minęło kilka lat i nie tylko o "Pharaohs" ciągle pamiętamy, ale okazuje się, że nadal nic nie stracił ze swego czaru. Przyznam, że faktycznie nie był to jeden z pierwszych kierunków, które obrałem w głowie, myśląc o ulubionych singlach ostatnich pięciu lat, ale gdy tylko go włączyłem, to wiedziałem, że nie ma możliwości, by znalazł się poza moją setką (podobnie czuję się, gdy nagle pojawi się jako element playlisty w radiu GTA V – zmiana kanału nie wchodzi w grę).

Skoro trudno dopatrzeć się w "Pharaohs" dziejowości, to co stanowi o nieodpartej sile tej piosenki? Moim zdaniem jest to jej utylitarność. Chodzi tu po prostu o stworzenie jak najbardziej chwytliwego i tanecznego kawałka i każdy element, od klasycznie zgrabnej linii basu i nałożonych na nią potęgujących rytmiczność synthów, przez perfekcyjną regularność wokalu, aż do ogólnej struktury utworu, który umiejętnie buduje napięcie, zagęszczając dźwiękową tkankę, ma współdziałać z resztą, przyczyniając się do ogólnego sukcesu. Lekceważcie potęgę "Faraonów" na własną odpowiedzialność – nie dają się zapomnieć tak łatwo, jak mogłoby się wydawać i niewykluczone, że spotkamy się z nimi przy podsumowaniu dekady. –Piotr Ejsmont

posłuchaj »

przeczytaj "20 najlepszych singli 2011"


Kelly Rowland: Kisses Down

058Kelly Rowland
Kisses Down Low
[Universal, 2013]

"I like I like I like kisses down low". Nie trzeba pytać Piotra Kraśki, aby wiedzieć, o jakich cielesnych przyjemnościach wyśpiewuje była załogantka Destiny's Child. Nikt specjalnie nie przejął się tym wyznaniem, a podejrzewam, że nawet gdyby Natasza Urbańska postawiła na podobną tematykę, to obeszłoby się bez szumu, a z takiego "Rolowania" robi się big deal, dzięki któremu swoje ego pompują samozwańczy strażnicy dobrego smaku i pudelkowi "krytycy polskiego szołbizu" w rodzaju Korwin-Piotrowskiej, co jest tak btw okropnie słabe, ale można tylko rozłożyć ręce (ręce, rozłożyć ręce). Kończąc wątek o kondycji świata i wracając: czy ktoś się przejął, czy nie i dlaczego nie − takie zagadnienia rozkminiają socjolodzy czy antropolodzy, i to raczej gdzieś na boku, więc im zostawmy te kwestie, a sami przenieśmy skupienie z uwagą na Mike'a Will Made It. Jeśli ktoś przynajmniej liznął (lol) temat, to wie, że wraz z DJ-em Mustardem czy Pharellem koleś stanowi obecnie czołówkę mainstreamowych producentów popu.

Pomijając booogate creditsy koleżki (m. in. Rae Sremmurd, Miley Cyrus, Future, Ciara czy Rihanna), to właśnie on stoi za misternym wyprofilowaniem "Kisses Down Low", za dramaturgią i zmianami napięcia, za wygładzonymi tłami, zdobieniami i ornamentami, za synthowymi łańcuszkami okalającymi Kelly, za lekko dubstepową rytmiką refrenu i za niebiańskim aksamitem soundu talerzy. Po prostu największą bronią gościa jest to, że stworzył swój własny język, którym potrafi się posługiwać nadzwyczaj kreatywnie (lol). Z kolei ciekawostką jest taka sprawa, że Mike sprytnie podebrał chorus od swojego ziomka T.I.'a, o czym nawet poczciwa Wiki nie omieszkała poinformować. Ale spoko, są inne... dojścia. Sprawdźcie sami kawałek "Top Back" i refren: I LIKE MY BEAT DOWN LOW and my top let back / Can see me riding 24's with a chopper in the back. Ten fakt oczywiście w niczym nie dyskwalifikuje "Kisses Down Low" − produkcji świeżej, błyskotliwej i w dodatku niecodziennie chwytliwej jak na możliwości współczesnego, komercyjnego popu. Sad but true. –Tomasz Skowyra

posłuchaj »

przeczytaj playlist
przeczytaj "20 najlepszych singli 2013"


Kitty Pryde: Okay Cupid

057Kitty Pryde
Okay Cupid
[self-released, 2012]

Pobieżny research przeprowadzony przy okazji premiery "Okay Cupid" trzy lata temu umocnił mnie w wywołanym odsłuchem przekonaniu, że mamy do czynienia z kuriozum: dziewczyna nie umie rapować, tatuuje sobie na wardze napis "Prince$$" i nagrywa piosenkę o Bieberze, ale kawałek jest bardzo dobry, więc kompletnie mnie to wszystko nie obchodzi. Kilka EP-ek później Kathryn-Leigh Beckwith należy do moich ulubionych artystów i postaci współczesnej muzyki. Gdy okazało się, że "Okay Cupid" to nie był pojedynczy wyskok, zacząłem to wszystko traktować poważniej i szybko okazało się, że to, co wcześniej traktowałem jako muzyczny przejaw internetowych dziwactw, zawiera w sobie więcej warstw.

Rolling Stone, próbując wyjaśnić fenomen Kitty ("Okay Cupid" zajął 17. miejsce w ich rankingu najlepszych piosenek 2012 roku i został umieszczony pomiędzy numerami Rolling Stones i Van Halen (!) używa słowa "mumblecore", ale porównanie wydaje mi się chybione. Przed oczami staje mi scena z pilota Girls, czyli serialowego odpowiednika tego nurtu, kiedy główna bohaterka – dwudziestokilkuletnia wannabe writer – oznajmia swoim rodzicom: "I think that I may be the voice of my generation". Te niczym jeszcze nie poparte oświadczenia brzmią oczywiście śmiesznie, a muzycznie porównanie wspomnianej postaci z Kitty kojarzy mi się z różnicami pomiędzy indie lat 90. a tym, co obecnie nazywa się niezal-rockiem. Przedstawiciele drugiego z tych kierunków nudzą swoimi pretensjami do sztuki wysokiej i pielęgnowaniem smutku i powagi. Kitty z kolei traktuje tworzenie muzyki raczej jako zabawę, a jej teksty cechują się slackerskim podejściem, bezpretensjonalnością i obsesyjnym zainteresowaniem pop-kulturą. "Okay Cupid" zaczyna się lo-fi "GET OUT OF MY ROOM" (okrzyk skierowany do brata, który nie chciał wyjść z pokoju, gdy siostra nagrywała swoje linijki), by potem przeplatać cytat z Franka Oceana odniesieniami zarówno do Nicki Minaj, jak i Shakespeare’a. Najważniejsze jest to, że Kitty w zgrabny literacko sposób opowiada o realiach swojego życia, nie starając się być przystępną dla tych, którzy nie kumają tego przekazu – "nie kminisz slangu, to poszukaj tłumacza". Okazuje się, że wystarczyło tylko trochę zagłębić się w jej twórczość, żeby dojść do wniosku, że młoda raperka gra w mojej drużynie w znacznie większym stopniu, niż początkowo myślałem. –Piotr Ejsmont

posłuchaj »

przeczytaj playlist


Solange: Losing You

056Solange
Losing You
[Terrible, 2012]

Dokładnie pamiętam czas i miejsce, w którym usłyszałam "Losing You". Tam, gdzie wtedy byłam, była bardzo ciepła, słoneczna jesień. Zdziwiło mnie, że to muzyczny powiew znad Afryki, która zawsze kojarzyła mi się ze skwarem i duchotą, przynosi mi wytchnienie. Pamiętam, że podkład kojarzył mi się z grą w Króla Lwa i skakaniem po hipopotamach, orzeźwiające przesłanie o wolności – z "Since I Left You" The Avalanches, a sama Solange kojarzyła mi się z wszystkimi, tylko nie jej własną siostrą. Znajdując złoty środek pomiędzy skoncentrowanym na wokalu R&B oraz zrelaksowanym, przyjemnie tanecznym muśnięciem lat 80., za którym stoi Dev Hynes, Knowles wyprodukowała swoją singlową życiówkę. Jakby zupełnie od niechcenia przybiła tym samym pionę Madonnie i wczesnej Janet Jackson. Ten, kto miał jakiekolwiek wątpliwości, został zahipnotyzowany ciemnoskórą pięknością na pastelowym tle przedmieści Cape Town. –Monika Riegel

posłuchaj »

przeczytaj playlist
przeczytaj "50 najlepszych nagrań 2012"
przeczytaj "Rekapitulację roczną 2012: Pop"


Crab Invasion: Caps

055Crab Invasion
Caps
[Postaranie, 2012]

Jest kilka powodów, dla których "Caps" nadal pozostaje moją ulubioną piosenką popularnych Krabów: odważne klawiszowe zawijasy na otwarcie są na pewno jednym z nich. Nieprzewidywalność kompozycji – rezultat D-Planowego wychylenia - to druga sprawa. Dalej: świetnie wyśpiewana zwrotka, skandowana surowość refrenu, a przede wszystkim to, jak bardzo progresywne elementy równoważą się tu z liryzmem melodii. Zespół nie zasypia przecież gruszek, pomysł goni pomysł, ale nic nie zakłóca ogólnego wrażenia, że oto przebój w pełnej krasie. Fajnie jest czasem mieszkać w takiej dziurze, bo to do nas jeszcze wtedy nie dotarło i najwyraźniej chłopaki nie wiedziały, że czas tego typu mocarnego indie gdzie indziej już minął –Wawrzyn Kowalski

posłuchaj »

przeczytaj porcast
przeczytaj "50 najlepszych nagrań 2012"


Earth, Wind & Fire: My Promise

054Earth, Wind & Fire
My Promise
[Sony, 2013]

Czy przy okazji "My Promise" zostaliśmy poptymistycznymi dziadami? Słuchanie w 2013 roku nowego singla Earth, Wind & Fire mogło kojarzyć się z wąsatym wujkiem zachwycającym się Rock Or Bust (właśnie obczajasz tytuł ostatniej płyty AC/DC) czy 13 (autorstwa Black Sabbath a nie Blur). W pewnym momencie po prostu przestaje się liczyć na twórczą ekspresją legend, które mają już dwie cyfry na liczniku stażu w Rock and Roll Hall of Fame. "My Promise" kompletnie złamało ten schemat myślenia, śmigając niczym wypolerowany, zadbany, oldskulowy disco cadillac. W takim samochodzie można podziadować! –Ryszard Gawroński

posłuchaj »

przeczytaj "20 najlepszych singli 2013"


Florrie: I Took A Little Something

053Florrie
I Took A Little Something
[Xenomania, 2011]

Nie chcę wyrokować, ale tekst i klip zdają się mówić, że zgrabna, blondwłosa starletka Florrie woli "Cosmo" od Sławomira Mrożka. Ale bądźmy poważni, bo sercem tej pastelowej, dance-popowej słodkości jest szlachetny, kunsztowny, pachnący kwiatami loop. Mogę się tylko domyślać, czy stojąca za uformowaniem go ekipa (w skład której wchodzą całkiem ciekawe postacie, jak na przykład duet Xenomania, Fred Falke, MNEK, Miranda Cooper no i oczywiście sama Florence Arnold) wpadła na jego trop w wyniku przebłysku, czy godzinami szlifowała ciąg następujących po sobie nutek i głowiła się nad właściwą szatą dla "I Took A Little Something". Jedno wiadomo: manewr, jakim się posłużyli, czyli przeszczepienie repetetywnej receptury w krój popowej piosenki (mind you "Music Sound Better With You", "High Life", "Think Of Me", "Doing Too Much", "Fool In The Rain" (heh), ostatnio "Games For Girls" czy "Kokainowy Baron", etc., etc.), okazał się trafieniem w środek okrąglutkiej tarczy. To "little something", ta wdzięcznie obracająca się, leciusieńka pętelka złocistych klawiszy mknie sobie bezwiednie w powietrzu, bezwstydnie zawłaszczając całe czasowo-dźwiękowe terytorium kawałka. Tylko na moment wpada w basowe sidła Freda Falke, który pieści ją francuskim dotykiem, po czym wypuszcza znów na wolność, jak wypuszcza się latawiec, aby dalej mogła triumfować i obserwować świat z góry. Odleciała, ale delektowanie się i upajanie zawieszonym w nieskończoności kręgiem przecież nie ma końca, bo przycisk "repeat" po każdym zakończeniu z bojowym nastawieniem i apodyktyczną postawą wnosi o ponowny odsłuch. A ja ani myślę się wzbraniać. –Tomasz Skowyra

posłuchaj »

przeczytaj playlist
przeczytaj "Rekapitulację roczną 2011: Pop"
przeczytaj "20 najlepszych singli 2011"


Drake feat. Majid Jordan: Hold On, We're Going Home

052Drake feat. Majid Jordan
Hold On, We're Going Home
[Cash Money, 2013]

Próbując sklasyfikować aktualny studyjny dorobek Drake'a, przeważnie poszukujemy odpowiedzi, szperając między sprawdzonymi, wzajemnie przenikającymi się terminami, takimi jak "rap" czy "R&B", a rzadziej mówimy o czytelnie popowych wpływach możliwych do zaobserwowania na debiucie. Zastanawiające jest więc to, że być może najbardziej przebojowy, uzależniający, w pewien sposób na nowo definiujący obecnośc Drizzy'ego w świecie amerykańskiego mainstreamu singiel wyraźnie porzuca tę manierę i zmierza w stronę synth-popowej ballady czerpiącej garściami z dobrodziejstw lat 80. Może to uniwersalna klisza, ale "Hold On, We're Going Home" w całej okazałości pokazuje, że w 9 na 10 przypadkach receptą na osiągnięcie oczekiwanego rezultatu jest po prostu konsekwentna prostota. Miarowa perkusja, banalny tekst z zanurzonym po uszy w wokalne aspiracje raperem (to chyba jedyny kawałek Kanadyjczyka, który potrafię wydumać z głowy od początku do końca, a jakiejś szczególnej pamięci do śpiewanych wersów nie mam), a jako że "it's hard to do these things alone", to dodatkowo całkiem przewidywalnie wprowadzony (acz na maksa zajebisty) mostek przy wsparciu Majida pozwoliły mu nagrać coś, co zapętlałem najczęściej w 2013 roku. –Rafał Marek

posłuchaj »


Friends: I'm His Girl

051Friends
I'm His Girl
[Lucky Number, 2011]

Komunikacja, mimo wynajdywania kolejnych podtrzymujących jej istnienie środków, zdycha. Nic z tym nie zrobisz, musiałbyś się KIEDY INDZIEJ urodzić. Spoko, Przyjaciele zdają sobie z tego sprawę i posługując się trudnymi do ulokowania w czasie, ale zdecydowanie retro środkami, osiągają pełną klarowność. Z mojej strony to może bełkot, ale ze strony laski za majkiem raczej nie. Dokładnie wie, czego chce, wie, kim jest, elo. Proste? Proste. Okrojone do minimum środki przekazu miotą bardziej niż powinny, a basik pomyka aż miło. Kiedy więc po raz kolejny usłyszysz ten kawałek, to wiedz, że she's not just another chick, a ten singiel to nie kolejne frajerskie pitu-pitu dla działu modowego F&F w Tesco. –Antoni Barszczak

posłuchaj »

przeczytaj playlist
przeczytaj "20 najlepszych singli 2011"


#100-91    #90-81    #80-71    #70-61    #60-51    #50-41    #40-31    #30-21    #20-11    #10-01

Redakcja Porcys    
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)