PLAYLIST

Kornél Kovács
"Metropolis"

9.0

Lato 1992. W TV drugi ważny piłkarski turniej, który oglądam świadomie – mecz po meczu, ze skarbem kibica w dłoniach. U gospodarzy intryguje Anders Limpar – Szwed wprawdzie urodzony w Solnej (?), ale jednak pochodzenia węgierskiego, wówczas grajek Arsenalu, dumnie świecący dyszką na TRYKOCIE, co zawsze imponowało.

Jesień 1992. Świat podbija eurodancepopowy szlagier "All That She Wants" szwedzkiej grupy Ace of Base. Ten rok ewidentnie należy do potomków Strindberga, Bergmana i Ulvaeusa.

Jesień 1993. Ace of Base wypuszczają "The Sign", tytułowy przebój z longplaya, który był niewiarygodnym MULTASEM – do dziś wśród najlepiej sprzedających się KRĄŻKÓW ever. Odwrotnie niż "All That...", w "The Sign" to zwrotka jest mollowa, a refren durowy. Ale trik z "konstrukcyjną" zmianą trybu to wciąż znak rozpoznawczy projektu.

Lato 2006. Paris Hilton, obrzydliwie rozkapryszona dziedziczka rodzinnej fortuny znana z tego że jest znana, rozpoczyna muzyczną karierę od singla "Stars Are Blind". Monochromatyczna okładka przypomina obwoluty winylowych siódemek z heroicznego okresu sceny shoegaze'owej, ale sam numer tyleż trywialnie, co z nieodpartym wdziękiem odtwarza reggae-popowe klisze. Pojawiają się skojarzenia z klasyką wakacyjnego STAREGO KONTYNENTU – wiekopomnym goodshitem Alexii czy złotopogodowymi szlagierami Ace of Base.

Lato 2016. Kornél Kovács, szwedzki deep-house'owy producent węgierskiego pochodzenia wydaje debiutancki album The Bells. W tytułach podkreśla swoje madziarskie korzenie. Materiał chwilami urzeka mnie lo-fi'owo outsiderskim SZNYTEM, choć ostatecznie braknie mu milimetrów, żeby wskoczyć do mojego top 50 płyt roku. Nazwisko zostaje w pamięci, "mamy na Ciebie oko, zdolny gamoniu".

Lato 2018. Kornél powraca z reggae-micro-house'owym wałkiem "Metropolis", w którym zręcznie zapętla starannie wybrane frazy ze "Stars Are Blind" ("let's see what love can do" z ostatniego refrenu, "know that" z drugiej zwrotki) pod bas ewokujący tajemnicze zwrotki "The Sign". Klucha w gardle Paris w tak krótkich zbitkach sylab brzmi trochę jak ujawniane nagle strzępki uchowanych na dnie pamięci, natrętnych melodyjek – samoistnie, nerwowo zreharmonizowanych, wypartych i potem oswojonych na nowo.

Ostatecznie efekt przypomina coś w pół drogi między transowymi brydżami na Since I Left You i konceptualną "czkawką emocjonalną" z From Here We Go Sublime. Udaje się tu bowiem wypreparować rodzaj klubowej "hipnozy zapomnienia", gdy czas się zatrzymuje i chwila nabiera szczególnego znaczenia. Sam patent z warsztatowego punktu widzenia nie jest jakiś mega trudny, ale mało kto potrafi użyć go z tak dużą skutecznością i z roztrzepanym "fluxpopowym" blaskiem, notabene przywołującym wybryki krajanów ze Snook (również) sprzed dekady.

Niczym highlight zagubionego mixu o którym śnicie miesiącami po imprezie, utwór startuje znikąd i urywa się nigdzie, więc budzi niedosyt, co prowokuje do chorych ilości repeatów. Oczywiście szans na żaden mainstream tu nie ma, ale jeśli Kanye to "ultimate narcyz" na którego pracuje scena undergroundowa (Mono No Aware-gate), to mam nadzieję, że Kovács też nie wyclearował tego sampla, niczym współczesny Robin Hood odbierając bogaczom drogie ścieżki wokalu i rozdając je biednym wyborcom Razem podczas tegorocznych, letnich, wielkomiejskich bounce'ów na outdoorze.

I chociaż jego quasi-instrumentalne meandry nie są dla każdego, to w moim notatniku "Metropolis" figuruje jak dotąd jako jeden z najfajniejszych singli 2018. Przynajmniej posłuchajcie tego dla kozackiego arsenału skillsów didżejskich Andersa Limpara konsolety.

Borys Dejnarowicz    
12 czerwca 2018
BIEŻĄCE
Porcys's Guide to Polish YouTube: 150 najśmieszniejszych plików internetowych
Ekstrakt #2 (kwiecień-grudzień 2022)