Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Najnowszy singiel norweskiego duetu przypomina najlepsze opowiadania Raymonda Carvera, który do przeprowadzenia emocjonalnej wiwisekcji potrzebował zaledwie kilku skromnych paragrafów. "No Harm" to mini-arcydzieło formalnego minimalizmu, bezlitośnie wrzynającego się pod paznokcie. Ten skromnie zaaranżowany kawałek sypialnianego r&b smakuje jak nocne, intymne wyznanie, wyzwalające kłopotliwe uczucie dyskomfortu. W ciągu zaledwie kilku minut pociągająca tajemniczość skrywanego sekretu płynnie przechodzi w niepokój spowodowany poznaniem prawdy. Co więcej, pamiętne słowa osobliwej spowiedzi obiecują regularne wizyty podczas głuchych nocy, pachnących zimnym potem oraz niebezpieczną introspekcją. – Ł.Krajnik