Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Ktoś tu chyba postanowił zafundować Lorde przyśpieszony kurs dorastania i warto byłoby znaleźć na to odpowiedni paragraf. Z pomocą (taa) Paula Epwortha rzeczywiście zaczyna brzmieć jak imitacja Lany czy Adele, więc warto zdać sobie pytanie o sens całego przedsięwzięcia. Dziewczyno, masz 17 lat, już pal licho, że próbujesz wyglądać na 30, ale jak jeszcze zaczynasz tak śpiewać, to nóż się w kieszeni otwiera. Niestety Nowozelandka zaczyna wpadać w kategorię tak zgrabnie zdefiniowaną przez Lenę Dunham na starcie Girls: "I think that I may be the voice of my generation - or at least a voice of a generation". Zdecydowanie bardziej wolałem, gdy kreowała się na rzeczniczkę kolejnego pokolenia gimbazy. Tam wciąż jest jeszcze wiele do opowiedzenia! -K.Bartosiak