Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Czy to już będzie reguła, że po każdym wydaleniu politycznego singla Kukiz raczyć nas będzie kabaretowym skeczem pod tytułem "niepokorny na cenzurowanym"? Zatem dobrze, skreślę o kupie słów kilka, póki mnie to bawi. Po pierwsze, co do meritum – Magdalena Jethon nie ma racji. Ten kawałek nie może być traktowany jako agitacja wyborcza, bo po prostu nie ma tam nic, co by mogło wypromować kandydata w wyborach samorządowych, nie ma nic o drogach i przedszkolach, a tak poza tym numer jest zbyt chujowy, żeby cokolwiek wypromować. Opiera się na punkopolowym riffie, którego pewnie wstydziłby się Big Cyc, a może i Protelaryat i dokładnie tak samo nędznym bigcycowym dęciu w refrenie. Tekst to Himalaje Alpy Pireneje żenady, nic gorszego nie miało miejsca od kiedy Kukiz oddawał hołd poległym w Katyniu. Jak bardzo niekumatym trzeba być, żeby w 2014 r. pałować się swoim "oszołomstwem", "ciemnogrodztwem", "moherstwem" ("Jestem moherem" – naprawdę pada to zdanie) i że nie był kapusiem i że to jest wszystko w kontrze do Michnika, ale rozumiecie, kochani, ja puszczam oko, żartuję, "jestem oszłomem hyhy wiecie o co chodzi, nie?". To się nie dzieje. Po drugie, jest wielce zawstydzającym dla "środowiska prawicowego" zjawiskiem, że kiedy jakikolwiek pośledni aktor, muzyk czy inny celebryta zadeklaruje się jako prawicowiec, jest na wszelkie możliwe sposoby w prawicowych mediach eksploatowany w roli mędrca. Stąd między innymi sięganie po Redbada Klijnstrę na każdym kroku i pozycja Kukiza. Dla Maleńczuka po zerowej piosence "Władimir" nawet okładeczka była. Co za potworne kompleksy. -M.Zagroba