Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
O ile na “Un Rêve A Deux”, jeśli w ogóle, Tonique’a diametralne formowanie nowego języka french disco raczej nie interesuje, to stara się on z niego wycisnąć wszystko to co daje poczucie nośności. Jego przepis na lekkie disco française wykorzystuje znajomy bas, cięte gitary, pętle akordów i leniwą bujankę, odświeżając te elementy tak, by nie odstawały metryką na dzisiejszych plejlistach. I to w zasadzie tyle, chociaż nie można nie zauważyć, że nowa EP-ka rezygnuje z totalnej przebojowości i czerpania wprost z daftpunkowych schematów vide “Near You”. Sakramentalny przebieg kompozycji się nadal zgadza, ale działa tu na nieco lżejszych obrotach. Z tanecznego rytmu obok pauz w zwrotkach wymyka się w szczególności mrukliwy mostek, dzięki któremu ta ospała francuszczyzna nabiera jeszcze więcej wmontowanej popołudniowej blazy podyktowanej przez wokalistkę. I chociaż nie ma tu żadnych zadatków na sen, nad plażą lekko się chmurzy. –K.Pytel