Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Gdybyś pytał, to Grubson jednak żyje (fizycznie, artystycznie, jakkolwiek; radujmy się!) i jest zmobilizowany, żeby po powrocie z krainy zmarłych na dobre wstrząsnąć polskim przemysłem fonograficznym. Czy to transcendencja, której doświadczył w nirwanie, skłoniła go do napisania tak game-changing makaronizmów, jak "Original Rudeboy Style coming your way/It’s pay day, mayday, mayday, mayday/Tu Sanepid, więc będzie niezłe earthquake!"? Czy to gibonek spalony z Ellingtonem i Evansem był kluczowym powodem wykorzystania w refrenie elementów jazzowego bigbandu? Czy lekcji retoryki udzielał mu sam Abraham Lincoln, czego efektów można upatrywać w zajebiście przemyślanym akcentowaniu końcowych zgłosek? Odpowiedź na wszystkie pytania otrzymacie po premierze kolejnego krążka Grubego, na tę chwilę jednak zamilczmy i pozwólmy oddać się wierze, że tak konkretna jazda jest wyłącznie mgiełką iluzji. –R.Marek