Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Rzec można, że los bywa przewrotny. Jeszcze niespełna tydzień temu chwaliliśmy Claire – która swoim wypuszczonym singielkiem-demem przypomniała nam, że w zjawisku pt. Grimes poza modą i nieprzeciętnym stylem bycia, chodzi też o muzykę – a już w kolejnym nasz entuzjazm zdecydowanie opadł. Boucher od czasu "Go" coraz śmielej zmierza w kierunku mainstream popu, co byłoby super sprawą, gdyby oprócz przystępności materiału stawiała także na solidny songwriting. Pozornie "Entropy" taki posiada, bo mamy tam zapadający w pamięć refren, ale jest on na tyle toporny i wymuszony, że zamiast wkręcać zwyczajnie draźni, a banalne zwrotki wcale mu nie pomagają. Nie jest to jakiś wybitnie zły track, lecz daleko mu do lekkości poprzednika, który oprócz całkiem zgrabnego songwritingu, charakteryzował się bezpretensonalnością, której tutaj tak bardzo brakuje. –M.Lewandowski