Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
To bardzo ładnie ze strony Moniki Brodki, że ciągle się rozwija, poszerza horyzonty, podróżuje po świecie, głaszcze małe meksykańskie dzieci po głowach. Bardzo ładnie, że wzrusza ją to, że gdzieś na drugim końcu globu śmierć nie jest niczym przykrym (tak, odkryła Amerykę sześć wieków po Kolumbie). Ale co z tego? "Santa Muerte" to kawałek bez jakiegokolwiek wyrazu, tu nie ma totalnie na czym zawiesić ucha. W "Horses" był jeszcze jakiś refren, który jednak zapadał w pamięć. Plumkająca, balladkowa gitara, stopa w rytmie latino, pomieszanie z poplątaniem. I teraz już nie ma najmniejszych wątpliwości, że na Clashes nie będzie niczego poza logami zachwyconych patronów medialnych. –A.Kania