Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Oczywistym jest, że stylistyczne wolty z wydawnictwa na wydawnictwo nie są sensem tworzenia, jednak nie sądzę, by znalazła się więcej niż garstka tych, którzy obraziliby się na Stotta, gdyby ten po dwóch latach po raz kolejny sieknął szlagier pokroju Luxury Problems. Wiem to ja, wiedział i sam Andy, a mimo to, w ramach "Violence", postanowił zrezygnować z ponuro klaustrofobicznych, dubowych czwórek na rzecz przestrzennego soundu, nieregularnie przełamywanego przez gwałtowny, masywny beat. Dodatkowo, Brytyjczyk znów sięgnął po wokalne usługi swojej byłej nauczycielki gry na pianinie, potwierdzając tym samym, że proces humanizacji muzyki maszyn przebiega sprawnie i bez zarzutu. Od pozytywnej czy negatywnej oceny się wstrzymam, bowiem pragnę tylko zasygnalizować, iż premiera Faith In Strangers lada moment, bo już w listopadzie. –W.Tyczka