Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
Crystal Castles zaliczam do kategorii bandów, które na płaszczyźnie stricte jakościowej prezentują się raczej średnio, za to są dosyć wpływowe. Formuła, wokół której zbudowany został cały sound CC, jest jednak na tyle wytarta, że nie robi już specjalnego wrażenia nawet w interpretacji młodszych, zdolniejszych kolegów (przykładem ostatni Doldrums). Spodziewałem się zatem dramatu na miarę ostatnich dokonaniach Interpol, lecz o dziwo "Deicide" tego nie potwierdza. Utwór prezentuje się całkiem znośnie i nie wypada wcale tak archaicznie, jak to sobie wyobrażałem. Chciałbym nawet, aby była to zapowiedź drugiego oddechu w twórczości projektu, lecz nie mogę odpędzić od siebie myśli, że to jedynie odroczenie egzekucji. –M.Lewandowski
Z Miley nigdy nic nie wiadomo – czasem wypuszcza tracki niewyróżniające się zbytnio na tle mainstreamu, kiedy indziej zaskakuje popową psychodelią (casus Miley Cyrus & Her Dead Petz). Tym razem werdykt pozostaje otwarty. Zaskakująca letniość "Malibu" – dosłownie i w przenośni – ma w sobie pewien potencjał, niestety nie do końca wykorzystany. Podkład zamiast ewoluować, wybuchając gęstym, funkującym dance-popem (jakbym sobie życzył), rozmywa się w powtarzaniu kilku NIERUCHAWYCH, gitarowych segmentów. Zwłaszcza refrenowi brakuje większej wyrazistości na tle reszty – stoi w kłopotliwym rozkroku między balladowością a bangerowym potencjałem, ale doceniam chociażby motyw na 1:09-1:15 (math-rock, hehe), powtarzany jeszcze później kilka razy. Szkoda, "że tak się to wszystko potoczyło", ale nie bądźmy pesymistami – wierzę, że "Malibu" to zapowiedź bardziej dobrego niż złego. –J.Bugdol
Co my tu mamy? Piosenka aktorska w wykonaniu Karoliny "Hera-Koka-Hasz-LSD" Czarneckiej, rymowany tekst o "słoikach", "nowe brzmienia"? Czyżby ostateczna mieszanka pretensji, płytkiej publicystyki i jeszcze raz pretensji? Otóż wcale nie - w jakiś magiczny sposób to wszystko działa i gdy quasi-ludowe zaśpiewy stykają się z orkiestralno-futurystycznym d'n'b, odnoszę wrażenie, że Czarnecka opowiada nam całkiem ciekawą historię, nasyconą dramaturgią i odpowiednia dozą dobrotliwego poczucia humoru. Na zapowiedzianym albumie piosenkarki raczej nie powinniśmy się spodziewać nowej Ewy Demarczyk, która w kilku piosenkach wyartykułuje wszelkie neurozy swojego pokolenia, ale "Stolica" chyba wystarczy, by przeprosić się z Czarnecką po irytującym coverze The Tiger Lillies i przychylniej patrzyć na jej dalsze poczynania. -K.Michalak
Piosenki Czesława zazwyczaj przenoszą mnie do piekła, ale ten numer to tylko krótka wizyta w czyśccu. Siedzę, czekam, nic się nie dzieje. Brzmi trochę jak późne Modest Mouse. Na plus zaliczam wokalną i aranżacyjną powściągliwość. Program Trzeci zadba, żebyście to usłyszeli. -Ł.Konatowicz
Czesław śpiewa: "Nienawidzę cię Polsko, na to nic nie poradzę". Ja niestety też nie, ale wiem, kto by poradził. Psychoanalitycy w Koluszkach. Naprawdę, to nie tak, że się z Mozilem nie zgadzam, po prostu nie wiem, co on tam właściwie bełkoce. Pewne jest, że sadzi się do nowej emigracji, zdążył ją już podpatrzeć, zrozumieć – teraz będzie diagnozował. "Polak nie zadzwoni do domu i nie powie: >>Mamusiu, sprzątam tu mieszkania i jest mi z tym dobrze<<. Nie, on będzie się tego wstydził" – komentuje celebryta, do niedawna właściciel baru w Kopenhadze. A "jak wraca do swojej wioski" to "nie mówi: tęsknię" tylko "stawia kolejkę, bo ZARABIA" – marudzi dalej. O co ci chodzi, człowieku? Po kimś kto sam wychował się w polonijnym środowisku, spodziewałbym się jednak bardziej wnikliwych spostrzeżeń, a nie kilku klisz o londyńczykach z dodatkiem pozującego na grubą rybę wujka Johna z Samych Swoich. "Na płycie trochę szydzę, trochę się śmieję, obserwuję te polskie kompleksy" – kontynuuje autor Grać Nie Srać, zaznaczając swój cel oświatowy. To ci Stańczyk dopiero! Ma ważną misję. Jaką? Nieważne. Polscy artyści – od L.U.Ca po Mister D – uwielbiają tego typu ekshibicjonistyczne gołosłowie, ubrane w płaszczyk głębokiej społecznej satyry. Mozil nie jest wyjątkiem. Jedzie z posłannictwem (korzystam z jego własnej nomenklatury) jak ta "maszynka do świerkania".
Na stronie rzuca również rękawicę w innym pojedynku - na najbanalniejszą apostrofę do naszej ojczyzny-matki (danger-gender). Taki der Dolchstoß w samo serce patriotycznej próżności. Jeszcze Szczepan Twardoch nie zdążył odszczekać swojego: "Pierdol się, Polsko", w obliczu chwały polskiego oręża, w tygodniu, w którym Wieczny Grunwald wrócił do macierzy, a tu zaatakował Czesław uzbrojony w zestaw częstochowskich rymów i za chwilę opiniotwórcze media będą kruszyć kopie o te jego bardzo mądre słowa. Tu przecież nie chodzi o piosenkę, głupcze, tu chodzi o Polskę, right? -W.Kowalski