Omawiamy długo wyczekiwany album jednego z najważniejszych raperów dekady.
W starciu feministycznych pop-manifestów zupgrejdowane "bitches" wyraźnie góruje nad "Girls". Skandynawski gang wyzwolonych seksualnie dziewczyn w pakiecie z Charli XCX prezentuje wszystko, co najatrakcyjniejsze w prostolinijnym, nieskomplikowanym kompozycyjnie popie dla ogólnych ludzi. Czy może być lepszy utwór na uświetnienie dzisiejszego dnia seksu? Nie sądzę.